Nie byłam świadoma, ile fajnych książek przeczytałam w styczniu, i dopiero gdy zobaczyłam je wypisane w notesie zrobiłam „wooow”. I krymniały, i literatura faktu, a nawet dwie lekkie prawie młodzieżowe książki. Szaleństwo. I NAWET AUDIOBOOK!
Jak wasz styczeń czytelniczo? 🙂
„Rozgrzeszenie”, „Wzgórze wisielców”, Yrsa Sigurdardottir
Nie wiem, czy czytanie praktycznie całej serii z rzędu było dobrym pomysłem. Znaczy: spoko, ciągłość sprawiła, że nie byłam w stanie zapomnieć tego co było w pierwszej części, ale gorzej było, kiedy po ostatniej części, kontynuacji już nie było. I czekaj teraz człowieku na to, co się wydarzy, nie wiedząc KIEDY. Co do tych dwóch tomów, oba były ciekawe, sprawy w nich przedstawione także, a jedyne co mnie delikatnie denerwowało to fakt, że dwójkę bohaterów tak do siebie ciągnęło, ale oczywiście było tyle przeszkód między nimi, że… Nie spoilerując. Bardzo fajny kryminał, którego akcja dzieje się na Islandii, tym wierniejszy jest klimat i taka trochę rozlazłość, która nie stanowi przynajmniej dla mnie żadnego problemu.
„Kajś” Zbigniew Rokita
Chociaż napisałam o tej książce tutaj (odsyłam do tekstu), to jeśli nie chce ci się czytać rozbudowanego tekstu, to chciałam powiedzieć: CZYTAJ. Nawet, jeśli zanudzi cię początek, nawet jeśli wydaje ci się, że wiesz o Śląsku wszystko. NIE WIESZ. Autor prowadzi nas przez swoją książkę jak przez powieść, chociaż jest to przecież reportaż.
„The love hypothesis” Ali Hazelwood
Bohaterka chce wkręcić swoją przyjaciółkę, że z kimś się spotyka, a jak lepiej to zrobić, niż całując dosłownie pierwszego faceta na swojej drodze? Przypadkiem okazuje się, że jest to doktor z jej uczelni, Adam. Tak zaczyna się cała intryga, a kolejne wydarzenia w zasadzie są pokłosiem pocałunku. Całościowo książka wypada bardzo na plus, spędziłam z nią dobry czas i ani razu nie poczułam się zażenowana. Wielki plus, bo ja często tak mam w przypadku romantycznych książek. Na plus zakończenie, nie rozckliwione, ale jakoś sensownie ogarnięte. Plus w pewnym miejscu sytuacja bohaterów była bardzo napięta, a ja jestem niecierpliwym człowiekiem, więc dla uspokojenia samej siebie musiałam przeczytać ostatnie dwa rozdziały, żeby już na spokojnie wrócić do środka książki.
„Maria Curie” Ewa Curie
Pisałam o niej tutaj i też odsyłam do recenzji. Natomiast chciałam tu powiedzieć: CZYTAJ, bo naukowczyni pokazana jest z zupełnie innej strony, a autorka (i corka, jednocześnie) pisze o niej tak ładnie, że aż ciężko się było od niej oderwać.
„Martwy sad” Mieczysław Gorzka
Czasem trudno jest trafić na kryminał, którego bohater policjant/komisarz nie jest odbity od kalki pełnej stereotypów. Jak nie alkoholik, to ma problemy rodzinne. Jak nie umęczony życiem, to skaczący z kwiatka na kwiatek. I tak w koło Macieju. No, to na szczęście nie tym razem. Marcin Zakrzewski, bohater wykreowany przez pana Gorzkę jest odwrotnością tego wszystkiego, co napisałam wyżej. „Martwy sad” zaś od pierwszej strony wciąga, autor zaś nawet jeśli podrzuca jakieś tropy, robi to niewinnie, nie odzierając czytelnika z zaskoczenia ostatnich stron. Nie bez powodu kilka chwil po tym jak skończyłam czytać pierwszą część, w wirtualnym koszyku pojawiły się dwie kolejne.
„Tajemnice zbrodni” Ewa Ornacka
Pierwszy audiobook w tym roku, trzeci ogólnie w życiu. Nadal nie jestem przekonana do tej formy, natomiast „Tajemnice zbrodni” postanowiłam odebrać jako podcast true crime, które puszczam najczęściej w trakcie grania w simsy bądź układania puzzli. Jeśli tak przyjąć, słuchało mi się jej bardzo dobrze, większość spraw była mi obca (sukces), a te, które kojarzyłam, po prostu przewijałam. Książka była stosunkowo krótka, bo trwała chyba nieco ponad cztery godziny, lektor miał bardzo przyjemny głos. (Wciąż słucham „Ekstazy”, chociaż mam egzemplarz papierowy, bo lubię słuchać pani Anny Gacek).
„The Guncle” Steven Rowley
Patrick jest nazywany przez bratanicę i bratanka GUP (gay uncle patrick) i chociaż kocha spędzać z nimi czas, to jednak codzienna opieka nad nim, o którą jest proszony, jest ciężka. Ale jak odmówić bratu, który stracił żonę, sam w międzyczasie popadł w nałóg i dla dobra dzieci chce najpierw zadbać o swoje zdrowie? Patrick staje się więc ich tymczasowym opiekunem, co jest trudne nawet w momencie, gdy ma się „guncle rules”, śmieszne zasady mające ujarzmić dzieci. Prawda jest taka, że sam ledwo się trzyma, kariera mu się sypie, jego bliska przyjaciółka zmarła, a dzieci zadają za dużo pytań.
Koniec końców mimo wielu przeciwności bohater odnajduje się w nowej rzeczywistości. Bardzo podobało mi się to, że ta książka, chociaż na początku miałam jakiś problem z tym, jak Patrick odnosi się do bratanków (niby zabawnie ale jednak irytująco), koniec końców książka okazała się dla mnie hitem. Bo dzieci traktował jak równych sobie, nie zbywał ich, a wręcz stał się agresywny na myśl, że ktoś (spoiler alert) chciałby mu je odebrać. Dużo rozmów o stracie, życiu, ale i o rodzinie. HEART WARMING
„Zginę bez Ciebie” Robert Ostaszewski
Podkomisarz Rowicki bierze udział w śledztwie, które ma polecenie szybko zamknąć. Ale on jest człowiekiem lepszym od swoich współpracowników, więc postanawia działać na swoją rękę. Najwyżej zostanie zwolniony, a przecież on nie lubi policji. Mógłby się zwolnić, ale mu się nie chce, obarcza więc wszystkich wokół swoją złością. I nawet jeśli wziąć pod uwagę te wyrywki pomiędzy rozdziałami z jego „dziennika depresojoholika”, które rzucają inne światło na jego teraźniejsze zachowanie, to nadal nie jestem w stanie zapałać do niego jakąkolwiek sympatią, nie mówiąc już o zrozumieniu. Jest arogancki, a śledztwo które prowadzi w ogóle nie wywoływało we mnie żadnych emocji (bo chyba od pierwszej strony podejrzewałam, że to nie jest tak jasna historia, jak mówią policjanci).