„Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd” Matthew Quick

woblink.com
„Pewnego dnia nadarzy się twoja szansa. Pomyśl o Harrym Potterze. Jego życie jest koszmarne, ale pewnego dnia dostaje list, wsiada do pociągu i wszystko się u niego odmienia. Staje się lepsze. Magiczne.

– To tylko fikcja.

– Tak jak my. My też jesteśmy fikcją.”

„Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd”  jest drugą książką Matthewa Quick’a, po którą sięgnęłam. Pierwsza z nich, „Poradnik pozytywnego myślenia” nie wywarł na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, nie mogę jednak powiedzieć, że mi się nie podobał, bo gdyby tak było, z pewnością na drugą książkę bym się nie zdecydowała. No ale Targi, no ale taka piękna okładka, no bo wszyscy mówią, że fajna. No to chciałam się przekonać na własnej skórze.
Z przyjaźnią jest różnie. Możemy udawać sami przed sobą, że wcale nam to nie jest potrzebne, że to kolejna banialuka, kolejny problem, kolejna osoba, o którą trzeba się troszczyć, o której trzeba pamiętać, a która swoimi zachowaniami (zbyt) często nas denerwuje. Można udawać, że jest się ponad to, że lepiej nam samemu, przecież przez X lat dawaliśmy sobie radę, więc przez kolejne będzie tak samo. Następuje kiedyś jednak taki moment, w którym potrzebujemy pomocy kogoś bliskiego. Wyciągamy ku niemu dłoń, cicho błagamy o pomoc – ta nie nadchodzi. Czemu? Bo jesteśmy sami jak palec. Bo skoro radziliśmy sobie wczoraj, to czemu nie dzisiaj?

„Może obaj gramy pewne role, żeby jakoś przetrwać?” 

„Niezbędnik obserwatorów gwiazd” pokazuje, że nikt nie jest doskonały. Życie nie jest usłane różami, jest walką. Z samym sobą, by godnie przeżyć ten dzień, z ludźmi, którym wydaje się, że są najlepsi. Pokazuje również, że mimo tragedii, które niestety się zdarzają, można dalej żyć. Każdy z ludzi przyjmuje inną obronną pozę. Jedni zamykają się w sobie, mało mówią, żyją jakby obok, są trochę nieobecni, jednak mają swoje małe szczęścia, małe sukcesy, małe zwycięstwa (Finley). Inni przybierają jakieś role, w których czują się dobrze. Nie udają – grają. Siebie, kogoś innego – ale próbują. Budują wokół siebie mur, nie dopuszczając do siebie nikogo. To jest bezpieczna pozycja, bo nikt nie może cię skrzywdzić (Numer 21).  Czy przyjaźń, wobec tych wszystkich faktów, między tym cichym Finleyem i Numerem 21 jest możliwa?
Czy nie przeszkodzi, ta przyjaźń, niesamowitej pasji? Na to pytanie, jeżeli kogokolwiek udało mi się zainteresować – odpowiedzcie sami, poprzez lekturę właśnie tej książki. Niby jest zaszufladkowana jako powieść młodzieżowa, jednak ja polecam z całego serca każdemu, kto chce zarazić się troszkę tym optymizmem, którego w tych czasach i jeszcze dodatkowo w tej beznadziejnej pogodzie – nigdy za wiele.
Jak najbardziej polecam. 

Zobacz także