Przyjaciele po grób, Śnieżka musi umrzeć // Nele Neuhaus

Mój zapłon i chęci do życia pisania oscylują gdzieś na poziomie minus milion, stąd moja tygodniowa nieobecność. Ale już jestem i mam nadzieję pojawiać się tu częściej. Kiedy nie pisałam (a chciałam, tylko nie mogłam) to przeglądałam internet wzdłuż i w szerz w poszukiwaniu jakiegoś idealnego darmowego szablonu, jednak znalezienie czegoś oryginalnego jest trudne. Albo ja wybrzydzam. Pewnie to i to. Poszukiwania zawiesiłam, może wpadnie mi coś w oko ot tak, przypadkowo.
Ehe.
Niemniej. Przychodzę dzisiaj do Was z dwiema książkami pani Nele Neuhaus, której to powieści w zasadzie miałam nie czytać, zniesmaczona wysoce kolejnością ich wydawania w Polsce. Pech czy nie pech, trafiłam na nie w bibliotece i stwierdziłam że może to jakiś znak i dałam szansę. Pomijając fakt że oczywiście nie następują po sobie, a w środku pomiędzy „Przyjaciółmi…” a „Śnieżką…” znajdują się „Głębokie rany”. Ale to tylko taki nic nieważny szczególik.

W „Przyjaciołach po grób” dzieje się dużo. Oto na terenie ZOO jeden z pracowników w terrarium dla słoni znajduje ludzką rękę. Jakiś czas później nasi śledczy, Oliver von Bodenstein i Pia Kirchoff w niedalekim otoczeniu parku zoologicznego znajdują ciało, do którego kiedyś ta ręka należała. Denatem okazuje się być nauczyciel i zapalony ekolog, którego ponoć albo wielbiło się pod niebiosa albo wręcz nienawidziło. Wraz z biegiem śledztwa okazuje się, że wiele osób miało chęć pozbyć się nieżyjącego już mężczyzny, więc znalezienie tego kto naprawdę to zrobił stawało się coraz trudniejsze. Raz po raz na jaw wychodziły coraz to nowe kłamstwa, zależności z siebie wynikające, no po prostu wszystko komplikowało się do granic możliwości.

„Śnieżka musi umrzeć” z kolei koncentruje się na, mogłoby się wydawać – przedawnionym, morderstwie. Z więzienia, po dziesięciu latach wychodzi bowiem oskarżony wówczas o zamordowanie dwóch dziewcząt, mężczyzna. Teraz dobiega trzydziestki, i choć jego życie już nigdy nie będzie takie, jakie chciał kiedyś żeby było, dostaje od losu drugą szansę. Wszystko zaczyna się jednak od znalezienia na terenie wojskowym ciała. Nikt nie wie, do kogo ono należy, ale szybko wychodzi na jaw że ma to chyba związek właśnie z tamtym śledztwem. Które, jak się okazuje, chyba nie było prowadzone tak, jak powinno. Czy ktoś został skorumpowany? Czy winny, który wyszedł z więzienia naprawdę dokonał tego czynu, czy rzeczywiście skoro nic nie pamięta to niczego nie zrobił?
Książki, choć dotyczą zupełnie różnych od siebie spraw, tak naprawdę mają ze sobą wiele wspólnego. W obydwu bowiem tragedie dzieją się w takich społecznościach, które usiłują albo sprawę rozwiązać samemu, albo przynajmniej utrudnić pracę policjantom. Nie bez powodu chyba mówi się, że przeszłości nie trzeba wywlekać bo może narobić więcej szkód, niżby się mogło zdawać. Policjanci jednak, nieustraszony Oliver który na przełomie tych książek musi martwić się nie tylko śledztwami ale swoim życiem prywatnym, które się trochę komplikuje, Pia Kirchoff która też przeżywa uniesienia ale trochę w innym stylu – robią wszystko co w swojej mocy by w jednej i drugiej sprawie znaleźć winnych.
Jestem mile zaskoczona obiema powieściami, i cieszę się, że odrzuciłam tą głupią myśl rewanżowania się na pani Neuhaus za to, że tak a nie inaczej wydają jej książki w Polsce. Nie potrafię powiedzieć, która z nich podobała mi się bardziej, albo które zakończenie, rozwiązanie sprawy zaskoczyło mnie mocniej. Prawda jest bowiem taka, że obie książki, a w zasadzie treść, trzymają poziom. Śledztwa były trudne, podejrzenia oczywiste a winni – nieoczekiwani.
Dlatego jeśli jeszcze wahacie się, czy po książki autorstwa pani Nele Neuhaus sięgać, mówię Wam, że warto. Serio!

*Jedno zdjęcie pożyczone stąd bo zapomniałam go zrobić nim oddałam książkę do biblioteki.

Zobacz także