„Ukrwienia” Janusz L. Wiśniewski

empik.com

Nie trzeba wymyślać skomplikowanych fabuł – wystarczy słuchać, zachwycać się i wzruszać. Janusz Wiśniewski raz jeszcze przybliża nam prawdziwe historie przypadkowo napotkanych, zwykłych-niezwykłych ludzi. Ludzi, których zawsze łączy pragnienie miłości i bliskości innych. To każdy z nas – chociaż oddzielają nas mury niezrozumienia i niewiedzy – każdy nosi w sobie historię skrywającą głęboką prawdę o człowieku.

Są takie książki, które pochłania się za jednym razem. Są krótkie, chwytają za serce, a że ty, drogi książkoholiku, wiecznie cierpisz na niedobór książek we własnym życiu, nie masz wobec niej żadnych zahamowań. Takiego zahamowania nie miałam dzisiejszego dnia ja, lecąc do biblioteki po książki, książki, książki. Wczoraj bowiem doszło do czegoś strasznego: okazało się, że nie mam co czytać!! Na czytniku wszystko przeczytane, na regale pustki… No masakra! Popędziłam więc dziś (prawie) z samego rana, by te braki nadrobić i oto, co wpadło w moje spragnione łapczyska.
Książka „Ukrwienia” Janusza L. Wiśniewskiego składa się z piętnastu krótkich opowiadań, które zawładnęły moim sercem. Począwszy od „Mocnego postanowienia poprawy”, odnoszącego się do postanowień noworocznych, których i tak nigdy nie spełniamy, poprzez „Baby blues”, czyli starciem się z byciem matką kończąc na „Darii z Ukrainy”, smutnej historii kobiety, która pokładała swoje uczucia w niewłaściwych osobach.
Opowiadania to temat dosyć dla mnie sporny. Z jednej strony ich nie lubię, bo są za krótkie. Bo czytam je w ciągu jednego dnia, i nie ma tej miłosnej historii, że ja, książka, że wszędzie ją ze sobą biorę, bo siadam i czytam i jest koniec. Z drugiej zaś imponującym jest dla mnie to, że ktoś w tych kilku tysiącach znaków potrafi przekazać wszystko, co tylko się da w danej sytuacji. Że potrafi rozkochać w tym czytelnika, że potrafi wywoływać uśmiech na twarzy, czy łzy w oczach. To jest niesamowite.
„Ukrwienia” , chociaż przeczytałam je stanowczo za szybko, polecam z całego serca każdemu, kto wcześniej z Januszem L. Wiśniewskim miał do czynienia 😉

Zobacz także