Marzec minął mi gdzieś między palcami, pewnie za sprawą tego, że dużo się działo. Już od pierwszego dnia miałam zaplanowane kolejne tygodnie, nie pod względem czytania książek czy nawet nie pod względem uczelni (shame on me), ale koncertów, w których brałam udział, i które sprawiły, że ten nie do końca ciepły, nie do końca zdrowy (w moim wypadku) miesiąc mogę zaliczyć do jednego z bardziej udanych.
Pomyślałam, z racji, że aktualnie jestem w trakcie czytania kilku książek na raz, że podzielę się zdjęciami – urywkami z tego miesiąca, którymi przypieczętuję wszystko to, co robiłam, a o dziwo robiłam dużo i nawet byłam w kilku miejscach. Wiecie. Wyszłam do ludzi, to teraz będę to wypominała wszystkim i cały czas. He-he.
wraz z nadejściem słonecznej pogody budzi się moja miłość do tulipanów // choć te żółte udało mi się dostać dopiero pod koniec marca, różowe też są niczego sobie

pierwsza wizyta w dunkin donuts za mną, było pysznie! // pi(e)suar – takie rzeczy tylko w Wawie. // podobnie jak Pałac Kultury i Nauki // 

podróże polskim busem nie są takie złe, jak myślałam // metro! udało się nam nie zgubić // Tom Odell daje czadu, widać, że czuje muzykę całym sobą // Inwigilacja umilała mi podróż
starówka bardzo mi się spodobała, dlatego też narobiłam mnóstwa zdjęć i spamowałam wszystkim w koło cały czas


happysad  i ich 999 koncert w karierze – oj działo się! // pana jakuba dosłownie poniósł tłum
 Gilmore Girls, rewatch House of Cards // teraz mam plany na Serię niefortunnych zdarzeń czy Sherlocka 

choć zbyt wielu książek w tym miesiącu nie przeczytałam, to jednak wszystkie te, które przeczytałam, bardzo mi się podobały // te z Harry’ego Pottera jeszcze nietknięte, ale to muszę mieć nastrój. 

Koniec końców miesiąc jak zwykle minął mi w okamgnieniu. Mam nadzieję że i kwiecień będzie obfity w dobre filmy, seriale i książki. Tego wszystkim życzę, ale także i dobrego jajka, ciepłego dyngusa (co by można się polać) i świąt spędzonych w dobrej, miłej, rodzinnej i zdrowej atmosferze 😉

Zobacz także