Główna bohaterka książki, Casey Pendergast jest dyrektorką kreatywną w agencji reklamowej. W świecie marek, brandów czuje się jak ryba w wodzie nawet, jeśli jej jedyną lekturą jest Instagram, czyli jakby nie było – same zdjęcia. Pnie się po szczeblach kariery z myślą, że im bardziej podmili się swojej szefowej, im bardziej wyrzeknie się swojego zdania i swojej opinii, tym szybciej osiągnie sukces a ludzie, z którymi pracuje w końcu ją docenią. Los wydaje się jej sprzyjać i kobieta w końcu dostaje zadanie w którym może się wykazać – musi pozyskać znanych pisarzy do kampanii organizowanej przez jej firmę. Coś, co miało się okazać łatwym zadaniem, szybko wyprowadza Casey z równowagi i zrzuca na nią wiele problemów, z istnienia których nie zdawała sobie wcześniej sprawy.
Zdecydowałam się na przeczytanie „Jak upolować pisarza” bo opisie z okładki spodziewałam się czegoś humorystycznego, lekkiego, przy czym fajnie spędzę czas w myśl, że czas odpocząć od kryminałów. Tyle, że ja naprawdę nie wiem – a mówię to już chwilę po skończeniu czytania książki – o co tu chodziło. Główna bohaterka, która wydawała się być przynajmniej przez kilka początkowych stron przedstawicielką młodego pokolenia, tego samego, który zamiast po książki siedzi cały czas w telefonie, dość szybko zaczęła mnie denerwować swoim zachowaniem. Z jednej strony chciała być niezależną kobietą, z drugiej gdzieś po głowie chodziła jej chęć bycia akceptowaną, docenianą a więc robiła wszystko, co kazała jej szefowa byleby tylko zaistnieć. No matter what.
Umysł i serce są tak kruche. Na jakiś czas straciłam oba. Tylko wyjątkowi ludzie i wyjątkowe książki – które przypinają ci, że owszem, jakiś czas temu umarłeś, ale wciąż możesz powrócić do życia – pomagają ci je odzyskać.
Duże nadzieje wiązałam z tym „pisarzem” zawartym w tytule, tymczasem jedynych pisarzy z jakimi mamy tu do czynienia to na przykład przyjaciółka głównej bohaterki, która przez większość czasu powtarzała jedynie, że „musi pisać”, że „powinna to robić”, a w zasadzie już jest docenianą pisarką mimo, że nie udało się jej jeszcze niczego wydać (chyba, że coś przegapiłam). Ogólnie wydaje mi się, że więcej o tej książce czytałam dobrego w zapowiedziach, niż w późniejszych recenzjach o niej.
Gdy zaczynałam ją czytać byłam podekscytowana przyszłą lekturą. Cieszyłam się, że w końcu ktoś napisał coś o pisarzach, osobach przelewających myśli w słowa. Tymczasem opowieść, którą dostajemy opowiada o dziewczynie, która robi wszystko by spodobać i zaimponować swojej szefowej, która z jednej strony chce dobrze ale robi wszystko na odwrót i jeszcze dziwi się, że społeczeństwo i bliscy jej ludzie reagują tak, a nie inaczej. Chyba jednak zostanę fanką kryminałów i reportaży, bo przynajmniej tam, nawet jeśli nie ma efektu wow, dowiaduję się czegoś ciekawego. A nie podążam za osobą, która ślepo w kogoś wpatrzona robi głupoty, poniża się a dopiero później dochodzi do wniosku, że jednak o to w życiu chodzi.
Za egzemplarz książki dziękuję