O Lipowie pisałam ostatnio przy okazji „Łaskuna” ponad rok temu. I tak jakoś w trakcie tego roku zupełnie mi nie po drodze z książkami pani Puzyńskiej było. W międzyczasie wyszedł właśnie „Dom czwarty”, później „Czarne narcyzy” a ja tak sobie myślałam, jakoś nie mam do tego werwy. Ale przyszła jesień, jesień to się równa kryminały, i tak się zdarzyło.
„Dom czwarty” poświęcony jest Klementynie Kopp, naszej kochanej pani policjant. Klementyna znika w dziwnych okolicznościach, wszyscy czują się zaniepokojeni, Daniel, Weronika i Emilia przeżywają swoje wewnętrzne kryzysy, a Kopp, cóż, w końcu odsłania przed nami karty swojej przeszłości. I jest, powiem Wam, dosyć ciekawie.
O dziwo, znów zabawa w detektywa nie szła mi tak sprawnie jak dotychczas. Mogę to zrzucić na mnogość wątków, bo nie tylko chodzi o to, że Klementyny nie ma, bowiem przeszłość się odsłania, i nic nie jest jasne ani pewne. Mogę to zrzucić równocześnie na to, że pani Puzyńska robi to dobrze – zaciekawia czytelnika – i mimo tych kilku minusów o których niżej wspomnę, to jest bardzo OKEJ, bardzo dobry kryminał, takie trzeba polecać, czytać i czekać na kolejne części (HE HE HE, to już wiecie jaka jestem asekurantka- przecież po takim zakończeniu mam „Czarne narcyzy!”, a Wy wszyscy, którzy jesteście na bieżąco, musicie czekać, i co, głupio WAM??).
Pytanie pierwsze. CO PANI ZROBIŁA Z MOIM DANIELEM. Znaczy powiem tak, denerwował mnie strasznie jak był taki do rany przyłóż, taki ojejujeju Danielku to i tamto. Taka ciapa była z niego. Ale ten obrót o 180 stopni, to tak się nie robi. Bo to nawet nienaturalnie brzmiało. W sensie, czytam sobie i takie „hę? to on mówi?? serio?” no ale domyślam się, że taki był całościowy zamysł, tak musiało się stać, niemniej trochę mnie to gryzło. Daniel przestał być Danielkiem i źle, a jak był Danielkiem to też było źle. I weź tu dogódź – nie ma jak.
Pytanie drugie. O co chodzi z tym trójkątem Weronika-Daniel-Emilia? Z jakiej racji tej pierwszej jest proponowana rola profilerki na komendzie, skoro ona to tak jakby nie z zawodu jest, a w te wszystkie śledztwa wplątywana jest „na doczepkę”? Tego nie rozumiem. Może dowiem się w części kolejnej 😉
Klementyna jest na plus, bo bardzo ją lubiłam w poprzednich częściach i oto dostajemy taki sneak peak tego, jak wyglądało jej życie kiedyś, dlaczego wygląda teraz tak, co się stało, dlaczego i po co. I to jest przyjemne nawet pod koniec kiedy widzimy jak Kopp się zachowała w stosunku do innych, ale mówię: ją się lubi.
Ogólnie rzecz biorąc to lubię wpadać do Lipowa, bo mimo, że tu niby dzieją się takie tragedie, że ludzie wariują, że się zabijają, zdradzają i schodzą na psy, to fajnie się to czyta i przenosi w tamte rejony. Niby kryminał, ale o zabarwieniu obyczajowym. I szybko się strasznie czyta, podobno grube, czytnik mówi, że lekkie, więc nic innego nie pozostaje niż tylko wziąć i czytać i polecać innym. To polecam. Tylko Danielku. Weź ty się ogarnij bo ja cię takiego nie zdzierżę. Weronika też się jakaś taka dziwna zrobiła. A może to ze mną coś nie tak?