Zdążyłam rzutem na taśmę, i chociaż pewnie dzisiaj już świętujecie, a niekoniecznie siedzicie przed komputerem, mam małą niespodziankę 🙂

Przybywam dzisiaj z dziesiątymi obejrzajkami, a, że edycja świąteczna, to filmy i seriale, które możecie obejrzeć w te świąteczne, spokojne dni.


Facet na święta

Kocham skandynawskie seriale. Dobra, nie oglądałam ich nie wiadomo ile, ale na przykład Most nad Sundem jak i Skam kocham miłością bezwarunkową. „Facet na święta”, to miła, sześcioodcinkowa norweska opowieść o Johanne, która ma trzydzieści lat, i nie ma chłopaka. Rodzina sadza ją przy stole między swoimi bratankami, dlatego dziewczyna w końcu wybucha – i zupełnie z niczego oznajmia, że owszem, ma chłopaka. I przyprowadzi go na świąteczną kolację 🙂 A jako, że było to kłamstwo z gatunku tych konkretnych, to przez resztę odcinków przyglądamy się poszukiwaniom. Kobieta chodzi na randki, przeżywa śmieszne perypetie w szpitalu (jest pielęgniarką), a przede wszystkim topi się w przekonaniu, że jest nic nie warta, bo jest sama 🙂 „Facet na święta” to miła odmiana serialu spokojnego, niewymuszonego, który trochę wychodzi poza amerykańskie kanony szczęśliwych zakończeń i bohaterów wyjętych z katalogów nieludzkich modeli. Odcinków jest sześć, każdy z nich ma zaledwie 30 minut, więc to serialik na jeden wieczór.

Modern Love

O tym serialu pisałam więcej dla Serialomaniaka. Wciąż dobrze go wspominam, pomyślałam więc, że idealnie nada się na świąteczne spokojne popołudnie. Ośmioodcinkowy serial wyprodukowany przez Amazon, opowiada o… miłości. O miłości we współczesnym, często zagmatwanym świecie, kiedy nie ma czasu na uczucia, chwilę spokoju, oraz zastanowienia. Liczą się przecież pieniądze, kariera i szybkie tempo życia. A miłość? Gdzie czas dla drugiej osoby? Każdy z odcinków opowiada inną, indywidualną historię trudnej miłości. Nie tylko romantycznej, ale tej przyjacielskiej, rodzinnej…. Warto obejrzeć. Choćby dla wspaniałych aktorów.

źródło: imdb

The Crown, sezon 3

Święta to też idealny moment do tego, by obejrzeć najnowszy sezon „The Crown”, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Wymiana obsady, do której na początku podchodziłam dosyć sceptycznie, wyszła idealnie. Helena Bonham Carter w roli księżnej Małgorzaty sprawdza się idealnie, tak samo Olivia Colman jako królowa Elżbieta – no po prostu nie można oderwać od niej wzroku. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego wszystkiego, co zostało przedstawione i odwzorowane na ekranie. Bardzo, w tym trzecim sezonie, spodobało mi się przedstawienie relacji pomiędzy konkretnymi członkami królewskiej rodziny. Księżniczka Anna wraz z Karolem; matka Filipa, która pojawia się na ekranie, a nawet Królowa Matka wciskająca nos wszędzie tam, gdzie niekoniecznie jest on potrzebny.

Źródło: imdb

The Confession Killer

Dobra, teraz trochę odchodzę od świątecznych, radosnych produkcji. Na ekran wskakuje „The Confession Killer”, kilkuodcinkowy dokument poświęcony Henry’emu Lucasowi Lee, mężczyźnie, który przyznał się do dokonania kilkuset morderstw. Osadzony w więzieniu, raz po razie składał inne zeznania, przyznawał się, albo wręcz odwrotnie do popełnionych morderstw; koniec końców skazany na karę śmierci (jednak odwlekaną, nawet przez prezydenta Busha) stwierdza, że on jednak tego wszystkiego nie popełnił, a do składania takich a nie innych zeznań… został zmuszony. Dokument Netflixa wprowadza człowieka w osłupienie nawet nie z powodu tragicznych wydarzeń, pogrążonych w smutku rodzin, a przez to, że policja działała jak chciała, robiła to, co wydawało jej się słuszne, a że niekoniecznie pokrywało się to z prawdą i rzeczywistością… well. Warto obejrzeć.

Don’t F**k with Cats: Hunting an Internet Killer

Luka Magnotta. Znacie? Kojarzycie? Morderca, który swoją przygodę z zabijaniem zaczął od zabijania kotów, wkładania ich do torby próżniowej a później wysysanie z niej powietrza. Internauci stwierdzili, że tak nie może być, wobec czego przystąpili do ataku. Powzięli sobie za cel odkrycie tożsamości zakapturzonego na filmach mężczyzny. Takiego obrotu spraw nikt pewnie się nie spodziewał. Powiem tyle: na kotach się nie skończyło. Obawy internautów-ochotników spełniły się, i dopiero wtedy policja wzięła ich na poważnie. Trzyodcinkowy dokument poświęcony śledzeniu mordercy kotów trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty i na milion procent wart jest obejrzenia. Nawet po to, żeby zobaczyć, że internet ma jednak moc i nie służy tylko do głupich rzeczy.

The Morning Show

Serial wyprodukowany przez Apple+ na początku (gdzieś w momencie oglądania zapowiedzi) nie budził we mnie żadnych emocji. Po pierwszych kilku odcinkach nadal byłam jak meeh, ale gdy sprawy się rozkręciły, cóż, stałam się zachwycona. „The Morning Show” opowiada o załodze programu śniadaniowego, w momencie gdy na jaw wychodzą problemy związane z molestowaniem w pracy przez wysoko postawionego kolegę z planu. Dziesięć odcinków przeprowadza nas przez ten skorumpowany świat elit, gdzie wszystkie problemy zamiatane są pod dywan, a kiedy gromadzi się pod nim zbyt wiele brudów, wszystko wybucha. I nie bierze jeńców. Dzieje się dużo. Tak samo dużo jest na ekranie wyśmienitych aktorów – Reese Witherspoon, Jennifer Ainston, czy nawet główny winowajca – Mitch Kesslner (wybitny wręcz Steve Carell). Oglądajcie, bo warto.


Wesołych Świąt! Spędźcie je w dobrym, rodzinnym towarzystwie. Odłóżcie telefony, weźcie książki 🙂 I cieszcie się z tego specjalnego czasu, nawet jeśli kojarzy się Wam tylko z czasem wolnym.

Zobacz także