Gdy połowa internetu zachwyca się jesienną pogodą, ja załamuję ręce. Nie lubię tej pory roku. Ciemna, zimna i ponura. Szarość wylewa się ze wszystkich stron, a mrok dosłownie przeszywa ciało.
Nie ma jednak tego złego: jesień to czas premier. Jesień to czas krakowskich targów książki. Nowych seriali, nowych filmów i nowych zachwytów. Dlatego od jakiegoś czasu staram się (bo powiedzenie, że robię to stuprocentowo byłoby kłamstwem) nie kupować książek, by wydać w Krakowie fortunę. Jeśli przedrę się przez tłumy ludzi i nie zostanę stratowana ?
Tak czy siak pomyślałam, że zamiast (na razie) pisać o książkach, które przeczytałam we wrześniu napiszę o moich jesiennych planach ? Co chciałabym przeczytać, czego nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że i Wy znajdziecie tu coś dla siebie.
„Wyniosłe wieże. Al-Kaida i atak na Amerykę” Lawrence Wright
O tragedii sprzed jedenastu lat nie sposób nie pamiętać. Lawrence Wright, na podstawie osobistych wywiadów opowiada o tym, jak przebiegała transformacja Osamy bin Ladena i Ajmana az-Zawahiriego ze słabo wyszkolonych, idealistycznych bojowników walczących w Afganistanie w przywódców najskuteczniejszej grupy terrorystycznej w historii. Co więcej, autor podąża śladem Johna O’Neilla, agenta FBI, który zajmuje się walką z terroryzmem. To on, jako jeden z pierwszych zdał sobie sprawę z rosnącego zagrożenia, jakim stała się Al-Kaida w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. „Wyniosłe wieże” to wyczerpująca relacja na temat długiego ciąg zdarzeń, które doprowadziły do wielkiej tragedii jedenastego września 2001 roku.
„Lud z grenlandzkiej wyspy” Ilona Wiśniewska
Poprzednie reportaże pani Wiśniewskiej związane ze Skandynawią dumnie stoją na moim regale i czekają na towarzystwo. W swojej kolejnej książce pani Ilona skupia się na Grenlandii. Wysłuchuje opowieści Grenlandczyków, którzy opowiadają jej o swoim kraju w swoich codziennych czynnościach: łowieniu ryb spod lodu, w trakcie kursowania taksówką z jednej wyspy na drugą po zamarzniętym morzu, podczas mycia podłóg czy gotowania obiadu dla wielu biesiadników. Historie opowiedziane w tej książce pokazują, że Grenlandczycy są dumni ze swojego pochodzenia i nawet to, że momentami śmieją się z autorki nie wprawia nikogo w jakieś złe uczucia. Totalnie muszę zdobyć na targach ?
„The dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” Jan Błaszczak
Nigdy nie słyszałam o Stanleyu Tolkinie, dopóki nie przeczytałam gdzieś opisu tego reportażu. Autor, Jan Błaszczak, wcielając się w rolę detektywa próbuje rozwiązać zagadkę tej tajemniczej osoby. Filantropa, który z powodzeniem prowadził kluby The Dom oraz Stanley’s Bar, w którym gościła śmietanka nowojorskiej bohemy. Tak, to właśnie Andy Warhol wyświetlał tam swoje filmy, a The Velvet Underground grali swoje pierwsze performatywne koncerty. Kim jednak ten Tolkin był? O tym się przekonam, jak tylko chwycę książkę w swoje łapki. Mam duże oczekiwania!
„Pokochawszy” Jerzy Bralczyk i Lucyna Kirwil
Mistrza Bralczyka nigdy dość. Tym razem jednak nie będzie o języku polskim, a o… wszystkim. Wraz ze swoją żoną, Lucynyą Kirwil, w niedawno wydanej książce dyskutują o wszystkim… co związane z miłością. O romantycznych wyznaniach, zakochaniu i odkochaniu, kłótniach, seksie i wszystkim, co z romantyzmem związane. Nie skupiają się na języku, a na emocjach. Znów – dużo dobrych recenzji o wyżej wymienionej pozycji czytałam, mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiodę.
„Dizajn na co dzień”, Don Norman
Ta książka to wina Marcina Wichy i programów na Netflixie. O tym, od czego zależy to jak dany przedmiot jest zaprojektowany, kiedy spełnia oczekiwania użytkowników, a kiedy jedynie artysta się przy nim spełnia, co nie przekłada się na zupełnie: nic. Autor, Donald Norman, amerykański psycholog kognitywny i projektant w swojej książce opowiada o tym, na czym polega funkcjonalność projektowania i na czym opierają się relacje ludzi z przedmiotami. Och, well, wpadłam jak śliwka w kompot.
„Pypcie na języku” Michał Rusinek
Dawno czyhałam na tą książkę i co prawda mogłam ją kupić wcześniej, ale do pewnego momentu wydawało mi się, że nie będę miała czego kupić na targach, to ją sobie wtedy zgarnę. „Pypcie na języku” to zbiór anegdot wziętych z życia autora, dotyczących niefortunnie użytego słowa (np. Awaria toalety. Prosimy załatwiać się na własną rękę). Nie są one może jakieś ambitne, ale czy cały czas trzeba czytać ambitne powieści? Opisane historie (to już biorę z opisu książki) są obrazkami naszej codzienności wplecionej w język i języka, wplecionego w codzienność. Mam nadzieję, że nie tylko opis brzmi zachęcająco. Czuję głęboko, że mi się spodoba.
„Kobiety” Charles Bukowski
Mój związek z Charlesem Bukowskim jest dosyć skomplikowany. Kiedyś, parę lat temu przeczytałam (zwiedziona promocją) Szmirę i książka tak bardzo mi się nie spodobała, ale to tak bardzo, że nie dokończyłam jej czytać, odłożyłam na półkę i próbowałam zapomnieć o tym, co czytałam. Tymczasem na Instagramie parę osób zaczęło dodawać wyrywki z Kobiet właśnie i pomyślałam, że to ten czas by przekonać się o tym, jak z panem Bukowskim się dogaduję, jeszcze raz. Pierwsze zdania tej książki brzmią: „Miałem pięćdziesiątkę na karku i od czterech lat nie byłem w łóżku z kobietą. Nie miałem żadnych przyjaciółek. Kobiety widywałem jedynie na ulicy lub w innych miejscach publicznych, lecz patrzyłem na nie bez pożądania, z poczuciem, że nic z tego nie będzie. Onanizowałem się regularnie, ale bez myśli o jakimkolwiek związku z kobietą – nawet nie opartym na seksie – była mi obca”. Liczę, że cytaty, które widziałam i które zachęciły mnie do ponownego spotkania, mnie nie rozczarują.
„Trupia Farma. Nowe śledztwa” William Bass
Tutaj pisałam o pierwszej części „Trupiej Farmy”. Niedługo po tym dowiedziałam się, że hej, będzie kolejna książka i ty ją człowieku musisz znać, mieć – no nie ma innej możliwości. W „Nowych śledztwach” autor przedstawi nam kolejne sprawy, w których brał udział, odkryje przed nami kolejne karty swojej farmy i jeszcze bardziej wprowadzi swoich czytelników w osłupienie. Na to liczę!!
„Wywracanie kultury. O dandysach, hipsterach i mutantach” Rafał Księżyk
Niezbyt dużo wiem o tej książce. Spodobał mi się tytuł, opis trochę przypominał książki, które czytałam na studiach ale z racji, że je już skończyłam, chęć na takie „trudne” rzeczy powoli powraca. Według opisu, „błyskotliwy esej, którego bohaterowie na szok nowoczesności odpowiadają szykiem. Księżyk nawiguje swą książką po luce między dyskursem humanistycznym a popkulturową mitologią i próbuje przyjrzeć się tradycji i użyteczności takich zjawisk jak sztuka drażnienia, mit błyskawiczny, narcyzm kompensacyjny” i tym podobne. No, to naprawdę brzmi jak książka, z której później będzie się pisało kolokwium. Co za ulga, że ja nie będę!
Nie miałam pojęcia, że tak przepadnę. Myśląc o zbliżających się wielkimi krokami targach zastanawiam się, czy najlepszym wyjściem nie będzie wzięcie na nie… swojej walizki. Żeby to wszystko jakoś utachać, oczywiście, bo coś podejrzewam, że może być trudno ?
Wybieracie się na targi? Jakie są wasze październikowo-jesienne plany czytelnicze? Podzielcie się swoimi typami, może i ja znajdę w nich coś dla siebie.