Wybór kilku najlepszych książek tego roku nie był taki prosty, jak myślałam. Znaczy: na mojej drodze pojawiło się dużo dobrych książek i trudno było mi wybrać te pięć, o których chciałabym Wam opowiedzieć. W ramach małego kompromisu – pięć książek roku, kolejne pięć którym należy się wyróżnienie.

3…

2…

1…..

Król, Szczepan Twardoch

Twardoch jest moim totalnie zeszłorocznym odkryciem i zaskoczeniem. Wzbraniałam się przed lekturą jego książek bardzo, a jak widać – niepotrzebnie. Mam ochotę napisać, że ta książka przez większość czasu wydawała się być dla mnie „o niczym”, ale styl pisania autora był na tyle wciągający, że nie mogłam się oderwać. Ostatnie 20 procent książki wywróciły jednak wszystko do góry nogami, dzięki czemu „Król” stał się moją książką 2021. A był to dopiero styczeń!! Kto by pomyślał, że wciągnie mnie książka opowiadająca poniekąd o boksie. PONIEKĄD. 

Izbica, Izbica, Rafał Hetman

Czego bym o Izbicy nie powiedziała, mam wrażenie, że będzie niewystarczające. W obliczu tematu samego reportażu wszystko, co wokół niego wypowiedziane wydaje się być nie na temat. Zaś mieszkańcom tytułowej Izbicy należy się pamięć, aby pamięć o nich, o bohaterach, zwykłych ludziach którzy zostali w pewnym momencie pozostawieni sami sobie, nigdy nie zaniknęła. Niezależnie od tego, co dzieje się na świecie. To, co bardzo mi się spodobało w tej książce, to, to że autor usunął się w cień, oddając całą uwagę mieszkańcom. Na początku „Izbica” wydawała mi się nudna, ale to było mylne pierwsze wrażenie. Po zaś został niedosyt, którego chyba wolałabym nie zaspokajać. 

Czarnobylska modlitwa, Swietłana Aleksijewicz

Autorka w swojej książce tak samo jak Rafał Hetman oddaje głos „bohaterom”, dzięki czemu unika współczującego tonu. Świadectwa tych, którym udało się przeżyć, przyprawiają o ciarki na ciele. Bo tego, co się tam wydarzyło, nie da się ogarnąć umysłem. To wykracza poza wszystkie normy, w obrębie których nauczyliśmy się żyć. Straszna, ale potrzebna. 

Wierzyliśmy jak nikt, Rebecca Makkai

2021 stoi książkami, o których czuję, że nie powiem tyle, ile bym chciała, a jeśli już to zrobię to i tak to będzie nieadekwatne, i niewystarczające. „Wierzyliśmy jak nikt” to pewnie historia, jakich wiele. Lata 70-te i 80-te. Nowy Jork i oni – bohaterowie, młodzi mężczyźnie. Era AIDS, czasy, które trudno sobie wyobrazić. Autorka przeplatała w niej dwie narracje, ale czytelnik ani przez chwilę się w tym nie gubił. Smutna, ale wspaniała, w mojej prywatnej ocenie, takie „Małe życie”, które łamie serce ale trochę mniej. Smutno robi mi się na myśl, że gdyby historia rozgrywała się we współczesności, bohaterowie mieliby przed sobą lepszą przyszłość.

Beautiful world, where are you?, Sally Rooney

„Jest cudownie sensualna i prawdziwa, a codzienność bohaterów do bólu normalna”. Tak napisałam na instagramie zaraz po odłożeniu czytnika. Rooney umieściła bohaterów w świecie,  z którym się nie zgadzają, i w sumie tak mogłabym ją opisać – bohaterowie mierzą się z dorosłym życiem, a te ich rozterki są przyziemne. Większość „akcji” rozgrywa się w mejlach wysyłanych przez bohaterki, albo w rozmowach które dzieją się między innymi bohaterami, dlatego to książka na pewno nie dla wszystkich.


To była najważniejsza piątka. Kolejne pięć też zasługuje na wyróżnienie:

  • Kwiaty w pudełku, Karolina Bednarz
  • Malibu rising, Taylor Jenkins Reid
  • Informacja zwrotna, Jakub Żulczyk
  • Dewocje, Anna Ciarkowska 
  • Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską

Na dniach ogarnę też tegoroczne rozczarowania… bo trochę ich było.

Zobacz także