„Łaskun” Katarzyna Puzyńska

O serii w Lipowie tu jeszcze nie pisałam, choć przecież na początku roku wszystkie – wówczas chyba cztery książki pochłonęłam w ciągu kilku dni. Myślałam, czy by nie nadrobić tego, ale wydaje mi się to bez sensu. Kto miał poznać, to miał do tego wiele okazji, kto jeszcze nie – może zachęcę go opowieścią o tej wyrwanej – dla tych nieczytających – z kontekstu książce i historii, która… no nie powiem, trochę człowieka rusza.
W Lipowie dochodzi do tragedii. Tym razem ofiarą staje się pewien bezrobotny i uważany sędzia, w domu którego policjanci odkrywają makabryczną inscenizację. Sprawca, kimkolwiek on był, z ciała prawnika i jakiejś  chwilowo niezidentyfikowanej kobiety złożył jedną postać. Myślicie, że już więcej Was nie zdziwi? Otóż kochani, okazuje się, że jednym z podejrzanych staje się sam Daniel Podgórski. Mogłoby się zdawać, że w momencie zidentyfikowania drugiego ciała, zarzuty spadną na kogoś innego, ale nie, to tylko pogarsza sytuację młodego policjanta którego swojego czasu darzyłam wielką sympatią. Koniec końców książka rozpoczyna się tak, że z jednej strony wszyscy chcą rozwikłać zagadkę, ale z drugiej myślą raczej o tym, co stało się z tym wzorowym Danielem.
Jest to kolejna książka, odnośnie której czuję jakieś małe „ale”. To nie tak, muszę zaznaczyć, że mi się nie podobała, tylko – znowu! – czegoś mi w niej brakowało. Mam nadzieję że pisząc o niej, wylewając myśli ot tak, znajdę ten brakujący element.
Już gdzieś od Utopcówzdawało mi się, że Daniel trochę się pogubił. Nagły przyjazd Emilii, kolejne tajemnice wychodzące wówczas na jaw sprawiły, że życie mu się trochę pokomplikowało. Szanowałam i lubiłam go jednak za pewnego rodzaju konsekwencję, którą łatwo było dojrzeć w jego gestach, myślach i zachowaniu. Był dla mnie bohaterem, z którego w jakiś pokrętny acz niedosłowny sposób można było brać przykład. Szlachetny, dobry, trochę naiwny. Ciapuś z niego był na początku, to muszę przyznać, przez kilka kolejnych części miał dobry czas a teraz…
Historia opowiedziana przez panią Kasię Puzyńską trzyma w napięciu od pierwszej strony do ostatniej (a jest ich duuuużo!). Jeśli czasem zdarzało mi się przesuwać kartki z powodu męczących opisów, tym razem tak się nie działo. Cały pomysł z rozczłonkowanymi ciałami, lekarzami, tym wszystkim co spojone w jedno daje nam niezwykły przekrój społeczeństwa, które jest tak różnorodne nawet w małej miejscowości jest idealny. Sposób na jego ukazanie również – przyznać się muszę, że nawet udało mi się nie pogubić w tym chaosie imion, postaci i wydarzeń, które oczywiście z siebie wynikały, ale nie zawsze były oczywiste.
Jest mi niezmiernie przykro, że znowu mam jakieś „ale”, stanowczo za często mi się to ostatnio przydarza. O ile, jak już wyżej wspomniałam historia jest naprawdę dobrze napisana, dobrze przekazana, jak rzeczywiście te wydarzenia, sytuacje jedna po drugiej z siebie wynikają, mają jakąś logiczną spójność, tak – to przynajmniej moje osobiste zdanie – relacje międzyludzkie tu zupełnie leżą i kwiczą. Akcent położony jest na innych bohaterów, tych których jeszcze nie znamy. Z kolei ta cała sprawa z Danielem i tym, że o, nagle okazuje się że nie jest taki dobry i poukładany jak dotychczas, jak dla mnie była i nadal jest trochę nierzeczywista, jakby zrobiona na siłę. Daniel bad boy. Relacje innych też tu leżą, bo nagle okazuje się, że z powodu jednej jedynej decyzji, którą ktoś tam podjął wszystko się zmieniło, i przyjaciele też się odwrócili. Cóż to więc za przyjaciele? Ci, co przez pięć części byli w stanie wskoczyć za sobą w ogień a nagle zupełnie ot tak okazuje się, że jednak niby w to wszystko nie wierzą, ale też nie zapewnią młodego policjanta o wsparciu.
Łaskun naprawdę mi się spodobał, pani Kasia zaś niejednokrotnie rozkochała mnie w Lipowie, i tej całej otoczce towarzyszącej jej książkom. Bohaterów nie da się nie lubić, bo choć każdy z nich ma coś za uszami, tak naprawdę każda decyzja przez nich podejmowana jest jakoś uwarunkowana. Nie zmienia to jednak faktu, że patrząc na poprzednie części w których jakoś wszystko mi ze sobą współgrało, tutaj właśnie brakuje  mi tej rodzinnej atmosfery. Prawda, przyznaję, życie Daniela się pokomplikowało dosyć mocno, ale czy to od razu powód by robić z nim takie rzeczy? Co do jednak samego zakończenia muszę Wam przyznać, że byłam zdumiona. Czytałam ostatnie parę stron chyba kilka razy po to, by się upewnić czy dobrze zrozumiałam, ale właśnie tak. Jest zaskoczenie, nawet nie jedno i ja sobie myślę, jak ja wytrzymam do premiery kolejnej części. Sama nie wiem….
I nie, nie czujcie się od niej zrażeni, bo ja chcę z kimś na jej temat porozmawiać, musicie ją przeczytać! J

Zobacz także