#muzycznie, koncertowo, inaczej

Aż wstyd patrzeć, jak dawno mnie tu nie było. Czas leci jak oszalały. Myślałam, by napisać tu do Was zaraz po koncercie Curly Heads, jednak jak to w moim przypadku bywa, jedno myślę, drugie planuję a znowu trzecie piszę. Po CH miałam jeszcze dwa koncerty happysadu i w zasadzie tak minęły niemal trzy tygodnie… że aż nie wiem, gdzie. Na odliczaniu, na wspominaniu, na śmianiu się i milionowym oglądaniu tych samych filmików, które znam już na pamięć. 

Nie przeczytałam ostatnio nic nowego, a recenzji tego, co jednak udało mi się pokonać jeszcze nie naskrobałam (naszły mnie słuchy, że za tydzień mam egzamin, więc czuję że i  w czytaniu na razie lepiej iść mi nie będzie). Dlaczego więc nie porozmawiać o muzyce? O tych koncertach, które za mną, o tym krzyczeniu, wiciu się przed sceną i skakaniu jak najwyżej się da? Dlaczego nie o niezwykłej przyjemności ze spotkania chłopaków z Curly Heads, czy kochanych panów z happysadu? Trzy tygodnie przepełnione radością sprawiają, że mam milion anegdotek do opowiedzenia i nikogo, kto jeszcze chciałby o tym słuchać. 😀
zdjęcie robione tosterem, przepraszam >.<
Curly Heads dali czadu nie tylko na koncercie, choć ja do tej pory nie mogę uwierzyć, że na scenie stoi ten sam Dawid, który miał trudności w wysłowieniu się kilkanaście minut wcześniej, kiedy z koleżanką siedziałam w (chyba) garderobie z całym zespołem. (A, bo chyba się nie chwaliłam. Wygrałam, dzięki Wydawnictwu Otwartemu dwa bilety i dwie wejściówki na koncert CH właśnie!). Chłopaki byli strasznie… Nieśmiali, tak to powiem. Mimo ciemności, która tam panowała (dziwny klub, acz nastrojowy!) wszystkie fotki, te ze spotkania czy właśnie z trwania koncertu musiały ulec niezwykłemu rozjaśnieniu w programie graficznym. Jak to nawet jeden facet stwierdził, robiąc nam zdjęcie tosterem,  panuje tu taka ciemność, że dziewczyny – w fotosklepie sobie rozjaśnicie. A więc to zrobiłam! Prawdą jest jednak, że nie mogę powiedzieć na nich złego słowa – bije od nich niezwykły spokój, ten przed koncertem, kiedy raczej podejrzewałam, że muszą być nieźle tym podekscytowani. Na scenie ujrzycie jednak ich drugie oblicze, to bardziej wojownicze… I jeju, ten głos Dawida! Wciąż nie wierzę w to, że mogłam sobie zrobić z nim zdjęcie i w ogóle! 
Jakub 😉
happysad. Dwukrotnie. Słyszałam, że już bliżej stać nie mogłam. Chyba mieli rację. Nie mogłam. Toż to miałam Kubę i resztę zespołu na (niemal!) wyciągnięcie ręki!! Stałam, kulturalnie mając na scenie wyłożoną torebkę, sweter i wszystko. Nie muszę chyba mówić, że była moc i to kompletna i totalna. Że każde słowo spijałam, wsłuchiwałam się i marzyłam, żeby to nie był koniec i żebym nie musiała czekać do następnego razu! Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy, jednak opłacał się trud stania przed sceną. Nie dość, że dopchałam się do uroczych (inaczej) zdjęć z panami, to jeszcze – wsju wsju – zdobyłam koncertową setlistę. Czy można chcieć więcej oprócz porozmawiania sobie ze swoim idolem? I nie patrzcie się tak na mnie, nieładnie, kto powiedział, że się wepchałam w kolejkę do zdjęć? (No sorry, nie trawię ludzi, którzy stoją jak słupy soli i wszystkich wokół przepuszczają!)
😉

szaaaleni! ;P
I jak tu nie kochać tych wszystkich ludziów? Jak nie opowiadać w kółko tych samych anegdotek, skoro one są takie super niezapomniane? 🙂 Nie da się!
Z takim duchem Was zostawiam, podzielcie się swoimi ulubionymi koncertami, czy nawet zdjęciami! 🙂 Do napisania!
wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa więc uprasza się o ich niekopiowanie. 

informacja

Jak wiecie (albo i nie), blog Myśli Zaczytanej ma stronę na facebooku. Jeśli jeszcze jej nie polubiliście, to zapraszam (klik). Jeśli jednak ten krok za Wami, to abyście mogli być na bieżąco z postami i informacjami, które tam dodaję wystarczy, że zaraz po polubieniu klikniecie „Obserwuj/Follow” i wtedy na Waszej tablicy powinny pokazywać się dodawane tam posty na bieżąco 🙂 Dopiero teraz zauważyłam, że większość postów do nikogo nie dotarła, więc muszę temu zadziałać 🙂 Pozdrawiam!

Zobacz także