Co to był za miesiąc. Najpierw nie wiedziałam, kiedy będzie obrona, więc nie mogłam się nią stresować, a kiedy już się dowiedziałam, zamiast się do niej przygotowywać (chociaż nie miałam pomysłu jak to zrobić) snułam teorie dotyczące tego, a po co mi to było, te wszystkie nerwy. Na szczęście na strachu się obyło i od ponad dwóch tygodni jestem magistrem. Miło.
 
Nawiązałam w tym miesiącu romans z Showmaxem. W pierwotnym zamierzeniu miał on trwać tylko dwa tygodnie, moje nieobecne myśli zostały wykorzystane i jesteśmy na siebie skazani na kolejny miesiąc. Szkoda, bo tak naprawdę oprócz kilku seriali nie ma tam zbyt ciekawych rzeczy do oglądania.
 

The Bold Type 

W lipcu udało mi się obejrzeć „The Bold Type”, o którym pisałam dla Serialomaniaka, a jednak wówczas nie poświęciłam mu zbyt dużej uwagi. Niewątpliwie był to błąd, jednak dzięki temu przedłużyłam sobie przyjemność z jego oglądania. Nie lubię bycia na bieżąco.  Serial opowiada historię trzech przyjaciółek pracujących w redakcji magazynu Scarlet. Tam, pod opieką redaktor naczelnej Jacqueline dziewczyny spełniają swoje marzenia, stawiają sobie kolejne wyzwania a przy tym wszystkim wciąż próbują mieć życie prywatne (które za często mieszają z tym zawodowym). Jane jest redaktorką, czerpiącą wenę do pisania tekstów z własnego życia i problemów, z którymi zmaga się na co dzień. Sutton, do tej pory idealna sekretarka ma jednak większe ambicje i mimo że rzekomy awans zwala jej na głowę więcej obowiązków, robi wszystko by osiągnąć określony sobie cel. Ostatnia, Kat, jest specjalistką od social mediów. Jest dobra w tym, co robi. Gdzieś obok grania pierwszych skrzypiec, młoda kobieta powoli odkrywa siebie, swoje potrzeby, tak jak wszystkie bohaterki łącznie. Wielokrotnie popadają w problemy, mieszają działając tylko i wyłącznie w dobrej wierze, a kiedy okazuje się, że ziemia się pod nimi załamała zawsze mają siebie i swoją szefową – Jacqueline, która zawsze służy ramieniem do wypłakania się. Bardzo miły to serial, który ogląda się z wypiekami na twarzy. Dziewczyny są kochane, od razu lapie się z nimi jakąś wspólną więź, która jeszcze bardziej pozwala wczuć się w ich problemy. Tematy, które „The bold type” porusza, począwszy od prezydentury Donalda Trumpa (odnoszę wrażenie, że ten wątek wplatany jest w każdy amerykański serial stworzony po październiku 2016 roku), poprzez akcję #metoo, problemy homofobiczne i wszystko, co związane z poruszaniem się w sieci w XXI wieku. Odcinki są stanowczo zbyt krótkie, sezony niewystarczająco długie, a reszta zbyt fajna zupełnie.

 
 
Anne with an E

Widziałam też drugi sezon „Anne with an E” i również jestem nim bardzo poruszona. Starałam się dawkować sobie odcinki aby wszystkiego nie obejrzeć za jednym posiedzeniem. Urocza, rudowłosa Ania, która widać, że się rozwija i dowiaduje się nowych rzeczy, jest nimi zafascynowana a co bardziej – widząc, jak świat jest zróżnicowany, uczy się z każdej kolejnej sytuacji, w którą zostaje wplątana. Czy chodzi o poniżanie przed klasą, drastyczną zmianę fryzury czy dowiedzenie się, czym tak naprawdę jest miłość. Oczom dziewczynki nic nie zdoła umknąć. W drugim sezonie dużo czasu antenowego dostają Maryla i Mateusz. Wstawki z ich przeszłości, przeplatane z dziejącymi się aktualnie wydarzeniami dają szansę zobaczyć, jak wyglądała ich młodość, jak wpłynęła na takie a nie inne postrzeganie świata, jak wpłynęła na nich, to, kim są, jak się zachowują i jak odbierają zachowania Ani. Dziewczynka, chcą po raz kolejny zbawiać świat wplątuje się w wiele kłopotów; jest przy tym jednak wciąż sobą, uroczą i rozczochraną dziewczyną, która dużo zauważa, nie wszystko rozumie ale nie poddaje się. Walczy o swoje prawa, prawa swoich przyjaciół, a kiedy w Avonlea ktoś chce oszukać mieszkańców, ona odkrywa to pierwsza. W internecie można znaleźć wiele sprzecznych opinii odnośnie tego sezonu. Głosy, jakoby nie pokrywał się zbytnio z tym, co dzieje się w książkach jest jak najbardziej trafiony, sama nie biorę tego za wadę. O ile pierwszy sezon w większości opowiadał tą samą historię co właśnie książka, nieco ją ubarwiając, tutaj rzeczywiście zapożyczeni są jedynie bohaterowie i co poniektóre sytuacje, sceny czy wydarzenia. Nie jest to jednak przeszkodą w tym, by przenieść się jeszcze raz do malowniczego Avonlea, do Ani, która naprawdę uczy spoglądać na świat zupełnie inaczej, do tych pięknych widoków przez które chce się wsiąść w samolot i lecieć do Kanady, gdzie było to kręcone, aż w końcu do aktorów i muzyki. Wszystko, utrzymane w jednym tonie, przyciąga wzrok, serce i oczy. Trudno się oderwać od oglądania, tym bardziej wyczekuję kolejnych wieści o tym, że jednak z Anią się jeszcze spotkamy. Albo z Gilbertem. Powiedzmy sobie szczerze, Gilbert to najlepsze (zaraz po Ani, Maryli i Mateuszu) co mogło przydarzyć się temu serialowi. Apeluję o więcej scen z jego udziałem.
 
Na fali nieudanego romansu obejrzałam jeszcze „Facet (nie)potrzebny od zaraz”, który o dziwo okazał się nawet w miarę komedią. W miarę, to znaczy nie byłam zażenowana, gdy bohaterowie sobie żartowali, a przekładając to na polskie komediowe realia, brzmi to prawie jak komplement. Był i Mozil, i Kulig i Żebrowski więc nawet jeśli miałabym się męczyć, to dla nich chętnie. Gorzej było z „Kochaj”, zobaczyłam miniaturkę i pomyślałam, że był czas kiedy chciałam to zobaczyć. Pożałowałam oczywiście w pierwszej minucie, a że czasem jestem masochistką to dooglądałam do końca, dopiero później pukając się w głowę: PO CO. Film nie miał żadnego przesłania, Kożuchowska denerwowała mnie po stokroć, tak jak zresztą każda z bohaterek, o przesłaniu już nie wspomnę, bo nawet szkoda liter.
 
Serialami i filmami lipiec stał, bo książki lekko tknęłam. Od Natalii z Kobieta na konkretach odkupiłam książkę Tomka Tomczyka „Blog. Pisz, kreuj, zarabiaj”, która bardzo mi się spodobała, ale to może dlatego, że zawsze chciałam ją przeczytać i dowiedzieć się czegoś ciekawego. Powoli robię rereading Harry’ego Pottera (zaczynam czwartą część), kończę „Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero” i to kolejna lektura, która zapiera dech w piersiach nadmiarem informacji schowanych między jedną a drugą okładką.
 
Może w sierpniu uda mi się nadrobić stosik, który leży i się na mnie patrzy z wyrzutem. Chyba, że zacznę nowy serial (23 premiera nowego sezonu Chesapeake Shores), albo wpadnie mi do głowy pomysł rewatchu…. Chirurgów. Choć na to już za późno, jestem na drugim sezonie ??
 
Co fajnego obejrzeliście bądź przeczytaliście w lipcu?

Zobacz także