Ostatnimi czasy na Facebooku krąży nowy łańcuszek, wedle którego proszeni jesteśmy o wymienienie dziesięciu książek, które wywarły na nas duże wrażenie, i które do tej pory goszczą w naszym sercu. Z racji, że jestem w trakcie czytania paru książek i nie mam czym się z Wami podzielić, wpadłam na pewien pomysł: dlaczego tego Tagu nie przenieść tutaj, na bloga? Nominowany może czuć się każdy, kto chce podzielić się listą dziesięciu książek które odgrywają ważną rolę w naszym życiu. Zapraszam!
A oto moja dziesiątka:
1. „Harry Potter” – któż nie zna przygód młodego czarodzieja, który nie dość, że stracił rodziców, to jeszcze musi walczyć z Lordem Voldemortem na życie i śmierć? Pamiętam, że pierwszą część, czyli „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” zakupił mi mój tato na polecenie pani z księgarni. Tak się wczytałam, że kolejne części wpadały do biblioteczki niepostrzeżenie, a czekanie na kolejne premiery było wręcz okrucieństwem, bo przecież chciało się znać ciąg dalszy już, już! Mimo, iż od premiery ostatniej książki i ostatniej części filmu minęło kilka dobrych lat, ja wciąż jestem w tej serii zakochana. Może nie koniecznie w samym Potterze, który mnie tak denerwował, że czasem miałam ochotę zaprzestać czytanie, ale dzięki tej przyjaznej atmosferze, która sprawiała, że człowiek nie mógł się od tego oderwać. No i nie ukrywajmy, Draco Malfoy, jako ten zły najzwyczajniej w świecie zdobył moje serducho.
2. „Ania z Zielonego Wzgórza” – to było dopiero coś! Główną bohaterką kilkunastotomowej opowieści jest Ania Shirley, która przez przypadek trafia do domu Maryli i Mateusza Cuthbert na Zielonym Wzgórzu na Wyspie Księcia Edwarda. Każdy kolejny tom opowiada o perypetiach dorastającej, rudowłosej dziewczynki, o tym, jak bez problemu wpada w tarapaty a później nie może się z nich wyswobodzić, jak zawiera nowe przyjaźnie, pierwsze miłości… I to wszystko w otoczeniu ludzi, którzy darzą uczuciem ją, a ona ich. Czy można chcieć więcej? Gdy byłam berbeciem, zaczytywałam się w tą serię. Pamiętam, że w którejś klasie w podstawówce omawialiśmy pierwszy tom jako lekturę (kiedy to ja już większość tomów miałam przeczytane) i kiedy pani nauczycielka zachęcała wszystkich do tego, by sięgnąć po kolejne tomy, ja podniosłam rękę, oznajmiłam, że przeczytałam, dzięki czemu zostałam pochwalona przy całej klasie. Może nadszedł czas, by wrócić do Ani Shirley?
3. „Jeden dzień” – och, ach! Uwielbiam. Czytałam chyba ze sto razy. Ale od początku. 15 lipca, niby zwyczajna data. Nie dla Emmy i Dexa, który rok w rok spotykają się właśnie tego dnia. Ona – idealistka, on – przystojniak, któremu wydaje się, że świat leży u jego stóp. Co ich łączy? Nikt nie wie; przecież nie mają ze sobą wiele wspólnego. Mają inne priorytety, dążą do czegoś innego, a jednak nie potrafią bez siebie żyć. Coroczne spotkania obfitują w różne wydarzenia, które to jednak prowadzą do zaskakującego finału, którego nikt się nie spodziewał. Opowieść o życiu, o poświęceniu, miłości, oddaniu… Aż łezka się kręci, bo film również oglądałam i również się w nim zakochałam.
4. „Gwiazd naszych wina” – chyba mówić nie muszę, bo opowiadałam tu o książce, więc chętnych do poznania mojej opinii zapraszam.
5. „Jeżycjada” Małgorzaty Musierowicz – również książki mojego dzieciństwa. Niektóre, w zasadzie pierwsze części „odziedziczyłam” po mojej mamie, która również była fanką, kolejne części już sobie magazynowałam (nie wyobrażam sobie nie mieć ich na swojej półce). Przenieśmy się do Poznania, do rodziny Borejków, na czele której stoi tata filozof, mama pilnująca domowego ogniska oraz banda rozwydrzonych córek, z których to każda ma na siebie inny pomysł. Najstarsze to Gabrysia i Ida, młodsze Natalia i Patrycja. Starsze przeżywają pierwsze miłostki, młodsze nie chcą być pomijane. I choć premiera pierwszej części miała miejsce dwadzieścia lat temu, a nawet i więcej, tak seria do tej pory zrzesza sobie kolejnych fanów. A ja, nie powiem, czekam na nową część która ponoć ma się ukazać tej jesieni.
6. „Księgarenka w Big Stone Gap” również odsyłam tutaj do mojej recenzji.
7. „Alibi na szczęście”, „Krok do szczęścia” i „Zgoda na szczęście” to seria, której oddałam swoje serce. Główną bohaterką jest Hania, która to przeżywa ciężkie momenty w swoim życiu. Próbując uporać się ze stratą ukochanych, nie żyje lecz egzystuje. Praca w szkole pochłania większość jej czasu, mimo iż siostra, zwariowana do granic możliwości Dominika próbuje wskrzesić ją do życia. Na przestrzeni kolejnych tomów widzimy, jak nasza bohaterka powoli odkrywa siebie, stara się ponownie zaufać ludziom i odzyskać szczęście, które los pewnego dnia jej odebrał. Dlaczego lubię? Bo autorka pokazuje, że życie nie jest doskonałe. Zły los tylko czyha by nas zawieść, podłożyć nogę. Jednak jeżeli mamy przy sobie osoby, którym na nas zależy, zawsze jest nadzieja na odbicie się od dna.
8. „Chustka” to właściwie nie jest typowa książka, tylko wpisy z bloga Joanny Sałygi, która przez dwa lata walczyła z nowotworem. Koniec końców przegrała tą walkę, jednak to, jaką miała siłę, by walczyć, by stawiać czoła kolejnym dniom, tym ciężkim ale i dobrym, wywarło na mnie duże wrażenie. Ogromne wręcz. Jest Joasia, jest Niemąż, oraz Syn, którzy to dotrzymują towarzystwa chorej ukochanej. Kiedy wie, że już nie ma dla niej ratunku, przygotowuje do swojej śmierci syna. Opowieść o życiu, o chorobie, o miłości, o wszystkim tym, czego my, zdrowi ludzie często nie doceniamy…
9. „Oskar i pani Róża” – Porównywałam to już chyba do „Małego Księcia”, jednak w tym Tagu nie mogłam tego pominąć. Głównym bohaterem jest dziesięcioletni Oskar, który leży w szpitalu i nie wierzy w bajki. Wtem, znikąd, na jego drodze pojawia się tajemnicza Róża, zapaśniczka, dla której nie ma sytuacji bez wyjścia. Tą, i dwie inne książki tegoż autora dostałam na swoje osiemnaste urodziny (ach, jak mnie wszyscy znają!) i się w niej zakochałam. Ponadto, w tym wydaniu, które posiadam, jest w formie listu przedmowa samego autora do nas, Polaków, o tym, co skłoniło go do opowiedzenia historii biednego Oskarka.
10. „Zbrodnia i kara” – Oj, tego, to nie lubili w mojej klasie. W zasadzie, kto lubi lektury, do czytania których jest zmuszany? Nikt. No ale dobra, kupiłam książkę, myślę, zacząć zawsze można, jak mi się nie spodoba, przynajmniej na końcu mam streszczenia. Ale, w miarę tego jak czytałam, i czytałam i ciągle mi się podobało stwierdziłam, że przeczytam. I to był mój początek kariery z kryminałami. Głównym bohaterem jest Rodion Raskolnikow, 23letni student prawa, który buntuje się przeciw porządkowi świata. Jego logiczne myślenie doprowadza do zbrodni, którą to popełnia, z racji, iż ludzie nie są ze sobą równi, bo jedni mają lepiej, są bogaci, inni zaś całe życie muszą starać się o pieniądze, czasem nawet nadaremnie. W którymś momencie jego sumienie daje się we znaki, nie może pogodzić się z tym, co zrobił, staje się wyczerpany psychicznie, miewa coraz to większą gorączkę w wyniku czego w końcu przestaje panować nad swoimi czynami. Była to dla mnie niesamowita lektura, bo toć to na początku poznaliśmy zabójcę, chociaż nie wiedzieli tego policjanci, którzy cały czas go szukali. Przyglądamy się historii oczyma mordercy przypatrując się jednocześnie tokowi śledztwa. Nie raz i nie dwa mówiłam głośniej „no czemu tego nie widzisz!”, czy „to on zrobił, to on” jednak niczego to nie wniosło. A „Zbrodnia i kara”, mimo swej objętości nad którą płakały osoby z klasy, stała się moją ulubioną lekturą.
Nominowanym niech czuje się każdy, kto wyraża chęć podzielenia się swoimi ulubieńcami 🙂