PRZEDPREMIEROWO Wróżka mimo woli // Ewa Zdunek

Emilia postanawia odmienić swoje życie. Zaczyna z grubej rury – rezygnuje z kariery wróżki, wstępuje do chóru kościelnego, a na dodatek decyduje się pomóc w rodzinnej firmie, połączeniu pralni z… zakładem pogrzebowym. Gdzieś w kącie głowy kołacze jej się pomysł o własnym interesie, teraźniejszość jednak jest bardziej angażująca: ta praca, która miała być tymczasową zabiera dużo energii, klienci (nawet ci zmarli) są problematyczni, a pikanterii dodaje fakt, że ten męski but, to on pojawia się w dziwnych miejscach .
Takiej książki właśnie potrzebowałam. Wróżka mimo woli wpasowała się idealnie w panującą za oknem szarugę, która zachęcała i robi to nadal, do zrobienia litrowego kubka herbaty, przykrycia się kocem po same uszy i niewychodzenia z tej fortecy przez co najmniej kilka dni. Pewnie to jest jeden z powodów, przez które pochłonęłam ją w dwa, nawet niecałe, wieczory. Ot, to tyle, jeśli o zachętę.
A tak serio, to bardzo pogmatwana, przepełniona ironią opowieść, która wielokrotnie doprowadziła mnie do łez. Główna bohaterka, Emilia, jest wróżką. A w zasadzie była, bo doszła do wniosku, że to już nie dla niej, że ona potrzebuje jakiegoś porządnego zajęcia, a nie takiego gdybania i bawienia się losem innych. Wydaje jej się, że praca w firmie swojego ojca trochę jej pomoże, odnaleźć swoją ścieżkę, ale drodzy państwo, co tam się dzieje w tej firmie, w tym domu pogrzebowym… No ci klienci wariują, ich rodziny odchodzą od zmysłów, buty się pętelętają, ciała zamieniają, a tu jeszcze ktoś organizuje w nocy jakieś dziwne happeningi na cmentarzu.
Bohaterowie, każdy „z innej parafii”, mają pomieszane w głowie równo. Wplątują się w coraz to nowe akcje, w których udział zupełnie zaprzecza temu, co mówią wcześniej albo później, oczekują od życia dziwnych niestworzonych rzeczy, a później, jak coś się dzieje nie tak, jak powinno, to nie ukrywają zdziwienia. Nie znajdziemy tu poważnego podejścia do pogrzebów, odejścia bliskich. Nie dopatrzymy się tu żadnych życiowych mądrości, z których można by czerpać garściami. Bohaterowie podchodzą do swojego życia z odpowiednią dozą humoru, która sprawia, że niezależnie od wielkości bagna, w które wejdą, zawsze na ich twarzach gości uśmiech. Są naiwni, głupi, to, co robią często serio woła o pomstę do nieba. Są odrealnieni, tak samo jak świat, w którym żyją. Takie rzeczy się przecież nie dzieją (a przynajmniej my o nich nie wiemy).
Przy tym wszystkim, co napisałam wyżej, Wróżka mimo woli to bardzo przyjemna, radosna książka, idealnie wpasowująca się w moment Halloween i tej szarości za oknem. Czyta się ją szybko, bo jest napisana w formie pamiętnika, dużo się śmieje i przejmuje się od bohaterów to fajne podejście do życia. Humorystyczne. Bo czasem tylko śmiech nas uratuje.

Dlatego polecam, bo mimo że ta książka w zasadzie jest… o niczym, to i styl pani Zdunek, i bohaterowie, to wszystko jest takie spójne, radosne i kochane, że chce się czytać. Tak po prostu. Dla samego czytania i miłego spędzania czasu. 
Premiera książki: 8 listopada 2017
Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki dziękuję

Zobacz także