PRZEDPREMIEROWO Martwa jesteś piękna // Belinda Bauer

Czasem uwagę przykuwa piękna okładka, a czasami – i tak było w tym wypadku – tytuł. Martwa jesteś piękna brzmiało naprawdę zachęcająco. W sensie wiecie, w głowie już wyobrażałam sobie jakąś opowieść o stalkerze, czy o jakimś mordercy, który jest opętany czy coś. No i w sumie po części to dostałam – po części, bo trochę jestem lekturą zawiedziona.
Ona jest dziennikarką kryminalną zarabiającą na czyjejś tragedii. On jest tym, który ze śmierci czerpie radość i spełnienie. Co ich dzieli? A to, że on jest mordercą, podsyłającym „kąski” dziennikarce, a ona… cóż, ona jest jego celem. Wszystko zaczyna się od „typowego” morderstwa. Tyle, że tym razem morderca informuje o swoim czynie Evę, dzięki czemu ta może zjawić się na miejscu pierwsza i zrobić z tego sensację. Wszystko byłoby okej, gdyby po drodze nie okazało się, że kiedy ona się na niego czai, on ma wobec niej nieco inne plany.
Zaskakujący kryminał, który trochę uciera nosa tym, którzy lubią przewidywalność. Morderca ścigający się z dziennikarką, a w zasadzie na nią polujący oraz kolejna silna kobieta detektyw, która najchętniej sama rozwikłałaby zagadkę, ale jakoś te chęci nie przekładają się na zamiary. Trochę tu było sztywnych dialogów, które miały śmieszyć, ale jakoś tak nie za bardzo wychodzą.  Trochę denerwowała główna bohaterka, kobieta z przeszłością, która naprawdę sądziła, że będzie chytrzejsza, a przecież w takich wypadkach wychodzi zawsze na odwrót – to jest, od pewnego momentu szło nie tak. I to morderstwo, jedno czy drugie – w kinie, to nagranie wysłane przez mordercę – czy to jest bajka czy zabawa w kotka i myszkę? 
Akcja trochę przyspiesza gdzieś pod koniec, kiedy Eve, ta sama niczego nie bojąca się kobieta w końcu czuje, co to strach. Przeszywa ją od stóp do głów, życie wywala się o sto osiemdziesiąt stopni i pytanie, czy robienie tego, co się kocha, jest jednak opłacalne. Trochę się zawiodłam, bo oczekiwałam chyb jakiegoś efektu wow, który rozłoży mnie na łopatki. Martwa jesteś piękna to idealna książka na jeden czy dwa wieczory. Wciąga, na chwilę, zaskakuje – nie za bardzo, a po lekturze szybko wypada z głowy. Trochę smutno.
Premiera książki: 28 luty 2018
Za przedpremierowy egzemplarz książki dziękuję

Zobacz także