Jest to pierwsza książka tej autorki, która wpadła mi w ręce. Znaczy właściwie dopiero przed chwilą zorientowałam się, skąd kojarzy mi się to nazwisko (okazuje się bowiem, że zaczęłam kiedyś czytać „10 minut od centrum”, jednak nie skończyłam, stąd pewnie nazwisko brzmiało znajomo) także no.
Bohaterką opowieści staje się Dorotka, która zdaje sobie sprawę ze swojego poważnego wieku, bo przecież trzydziestka to nie przelewki, utrzymuje się w przekonaniu, że dawno opuściła szkołę złudzeń, staje oko w oko z dorosłością. Mimo wszystko, jej życie jest ciekawe – rzuciła ASP, wyjechała z kraju, teraz do niego wraca i musi stawić czoło problemom, które na jej drodze niestety się pojawiają.
Już od początku zakochałam się w książce (pominąwszy oczywiście przepiękną okładkę; moja siostra stwierdziła, że dziewczyna przypomina trochę Ewelinę Lisowską, i w zasadzie mogę się z nią zgodzić), dzięki lekkiemu stylowi, który sprawia, że strony wręcz się pochłania. Poza tym Dorotka jest bardzo fajną dziewczyną, kobietą w zasadzie, która po prostu stara się odnaleźć w swoim życiu. Ma kilku przyjaciół, niby jest szczęśliwa.
Niektórzy mogą przyczepić się na przykład do narracji, która to sobie skacze – raz opowiada o wydarzeniach z przeszłości, raz odnosi się do teraźniejszości. Jak dla mnie to tylko plus, bo książka, raczej nie zmuszająca do myślenia, chociaż trochę nas do siebie wysila. Przez to nie tylko czytamy „ot tak”, ale trochę chociaż idzie bardziej zrozumieć.
Moja opinia jak najbardziej na tak. I chyba w końcu przemogę się do „10 minut do centrum” skoro i tak sobie na regale mojej mamy leży. Zobaczymy, czy również mi się spodoba.