Powiedziała // Megan Twohey, Jodi Kantor

Pół roku temu czytałam książkę Ronana Farrowa, który rozprawiał w niej o tym, jak tuszowane są przestępstwa seksualne w amerykańskich elitach. Wypracowany na przestrzeni wielu lat precedens sprawnie zamyka usta tym, które mogłyby powiedzieć za wiele. Pieniądze i umowy poufności to tylko wierzchołek góry lodowej i zupełnie nieodosobniony przykład tego, jak mieć kontrolę nad ludźmi.

Po przeczytaniu „Powiedziała..” odniosłam wrażenie, że autorki niby przyglądają się tej samej sprawie co syn Allena, ale jednak uwagę skupiają na osobach, które przetrwały. Kobietach, które przeszły piekło a raz za razem ich sytuacja była sprowadzana na ziemię. Bo pewnie same chciały, bo on nigdy by tak nie zrobił, a poza tym nie ona jedna i nie ostatnia. Tak działa show biznes. Dlatego przecież nikt tego nie zgłaszał, bo to tak działa, bo to normalne. Nie.

To jest taki reportaż, który jednocześnie chce się czytać, ale się nie da. Lektura powinna przecież uspokajać, odrywać człowieka od świata zewnętrznego, który już sam jest dosyć popaprany. A we mnie, wraz z kolejnymi stronami rosła złość, przygnębienie, a przede wszystkim wściekłość. Frustracja też byłaby dobrym słowem gdyby nie fakt, że wydarzenia opisane w książce dawno przekroczyły granicę, w której można by się na spokojnie frustrować.

Celem dochodzenia prowadzonego przez dział śledczy „Timesa”, pracujący z dala od panującego w newsroomie harmidru, było dotarcie do informacji, o których jeszcze nikt nie pisał, i pociągnięcie do odpowiedzialności ludzi i instytucji, których przestępstwa były dotąd zatajane.

Celem Jodi Kantor i Megan Twohey było napisanie reportażu do „Timesa”, który miał obnażyć Weinsteina oraz to, co przez lata robił młodym kobietom. A co jego współpracownicy i połowa amerykańskich elit tak doszczętnie przez lata tuszowała. Chciały dotrzeć do informacji, o których nikt nie pisał i przedstawić prawdziwą wersję wydarzeń. Nie było to proste i o tym też jest ta książka – o umowach, które zawierał Harvey, zamykając usta. O pieniądzach które magicznie wyparowywały z kont i nikt nie wiedział, gdzie są. I o kobietach, które musiały zmagać się z traumą… I w końcu zyskały głos.

Złośc wybuchała we mnie wtedy, kiedy czytałam, jak kolejna gwiazda nie odbiera telefonu bądź wysyła e-mail pod tytułem „nie chcę mieć z tym nic wspólnego”. Kolejne „wszyscy wiedzieli”, żarty, że tak już ma, ale jest przecież dobrym filmowcem. Ignorancja, którą szczycą się najchętniej oglądani tego świata, poraża.  Najdziwniejsze, że uratowała to moje mniemanie Paltrow, którą jakoś niezbyt lubię. To ona, nie jako jedyna, ale jako jedna z niewielu zabrała głos. Zrzeszyła kobiety. Podzieliła się swoim doświadczeniem, które dotąd skrywała. Bo wiecie, mam takie wrażenie, że czasem nie trzeba wiele, by wesprzeć. By pokazać „hej!, nie jesteś sama”. Czasem wystarczy obecność oraz podświadomie powiedziane, hej, wierzę ci. Nie jesteś w tym u licha, sama.

Tak, jak nawet autorki same wspomniały – reportaż może nie zmienił świata. Książka może nie przekona wszystkich. Ale liczy się sam fakt, że zaczęto o tym rozmawiać. Dzielić się historiami. Gdzies ponad tym wszystkim zaczął unosić się duch siostrzeństwa (może tylko ja to tak sobie wyobrażam). Że niezależnie od statusu materialnego, sławy, wieku, pochodzenia liczy się to, że ma się podobne przeżycia. Doświadczenie, które druga para oczu odczuwała tak samo. I dlatego „Powiedziała…” jest taka ważna. Bo daje głos, mówi że wierzy, i że nikt nie jest sam.

A ci, którzy zasługują na karę bo przez lata byli j edynie klepani po ramieniu, w końcu ją dostają. IN YOUR FACE, bitch. Że pozwolę sobie tak kolokwialnie zakończyć.

Zobacz także