Wracam po dwóch miesiącach z soczystym podsumowaniem kilku książek, które udało mi się przeczytać. Zaczęłam nową pracę, i jakoś czas mi się skurczył jedynie do pracy i spania, więc tego czasu a tym bardziej ochoty na czytanie nie było. Niemniej powoli odnajduję się w tym wszystkim i… zobaczymy 🙂

Ruth Ware „Jedno po drugim”

Mielę tę książkę już jakiś czas, to znaczy opowiadanie o niej. Wiele osób mówi, że była bardzo przewidywalna, albo, że nudna, ja się nie zgadzam 😉 Kiedy na nią trafiłam, potrzebowałam książki która odwróci moją uwagę, i dokładnie to dostałam – ciekawą zagadkę, ludzi skupionych w jednym miejscu bez możliwości ucieczki oraz kilka ciał. I pytanie – kto zabił? A jeśli już wiemy kto, to dlaczego? Tego oczywiście nie powiem, bo musicie sięgnąć po powieść Ruth Ware sami, ale powiem jedno: polecam.

Elle Cosimand „Finlay Donovan is killing it”

Pisarka, Finlay Donovan, umawia się ze swoją agentką w kawiarni. Rozmawiają o jej nowej książce, kryminale. Przypadkiem podsłuchuje ich kobieta siedząca obok i myśli, że jedna z nich jest morderczynią na zamówienie. Więc zleca jej zabójstwo. I tak z tej komedii pomyłek rozpoczyna się trochę komedia, trochę kryminał, a trochę i obyczajówka, która wciąga może nie od pierwszej, ale od dziesiątej strony. I przez resztę stron daje radę w utrzymaniu napięcia. A zakończenie totalnie zachęca do tego, by sięgnąć po drugą część (co niedługo zapewne zrobię).

To z kolei książka, na myśl o której robi mi się niedobrze. Nie dlatego, że była zła, albo nieciekawa. Po prostu okropna, ale z tematu. „Ludzie Putina” pokazują bowiem, jak cały świat radośnie grał z Rosją w kotka i myszkę, i dopóty dopóki wszyscy dostawali to, czego chcieli, było okej. Ale im człowiek stawał się nie wygodniejszy, tym większa pokusa by się go jakoś pozbyć. Na przykład przez „wypadek samochodowy”. Albo „samobójstwo”. Wiadomo, różne rzeczy się dzieją. W świetle ostatnich wydarzeń, książka przybiera nowego znaczenia. I jest tym brutalniejsza. A jednocześnie ważna żeby trafiła do jak największej liczby osób.

Pamiętacie panią policjantkę z poprzednich części? No, to Anna Kańtoch wróciła z trzecim i ostatnim tomem jej przygód, w którym odkrywamy ją z zupełnie innej strony. Nawet dosłownie, bo w „Jesieni” Krystyna ma niecałe dwadzieścia lat i dopiero zastanawia się nad swoją ścieżką kariery. Różny splot wypadków sprawia, że jedno śledztwo przeradza się w drugie a drugie w trudne podejmowane decyzje i tak to sobie życie leci. A z nim książka pani Kańtoch bo dosłownie nie wiem, kiedy skończyłam ją czytać.

Jesteście ciekawi, co jadają dyktatorzy? Mi się wydawało że nie jestem, a że co gorsza, to strasznie nudne i nieciekawe, i po co to roztrząsać? Później jednak splotem wypadków sięgnęłam po tę książkę, w sumie głównie dlatego że spodobała mi się charyzma jej autora, i dosłownie przepadłam. Koniec końców okazało się, że Witold Szabłowski nie skupia się w niej tylko na tytułowych dyktatorach, ale na całym spektrum związanym z historią i jedzeniem – czy to ważni politycy, a może ludność cywilna która cierpiała z powodu ich decyzji. Jakby nie było, to bardzo ciekawa lektura, którą teraz polecam ile i komu mogę.

matrioszka

Mogłabym napisać, że bohaterami są dwie kobiety – matka i córka. Nie skłamałabym. Ale mogłabym też napisać, że głównym bohaterem jest alkohol, a losy dwóch kobiet są od niego uzależnione. To też nie byłoby kłamstwo. Opowiadana przez autorkę historia dwóch bliskich sobie kobiet jest jednocześnie bardzo od siebie różna, ale momentami wręcz tak identyczna, że czytelnik jedyne co może zrobić, to wzruszyć ramionami i przełożyć kolejną stronę. I tylko czasem, ma sobie on ochotę zadać pytanie, jak bardzo los człowieka zależny jest od niego samego, a jak wynika z kodu genetycznego, który niesie się ze sobą, i który mimo wielu wyrzeczeń i tak sprowadzi go na swoją drogę. […] więcej, pod zdjęciem na Instagramie.

Mieczysław Gorzka, „Iluzja”, „Totentanz”

O dwóch książkach pana Gorzki napiszę jednocześnie, bo w sumie niewiele mam do pisania oprócz chwalenia pióra pana Gorzki na prawo i lewo. Dawno nie czytałam tak fajnych, ciekawych kryminałów, które jednocześnie mają tak nietuzinkowych bohaterów. Mówiąc nietuzinkowych mam na myśli: normalnych, bez problemów rodzinnych, alkoholowych, bo wiem, że Marcin ma tam jakąś zagadkę nierozwiązaną. Którą, swoją drogą, przez „Iluzję” i „Totentanz” rozwikłać, ale nie powiem Wam, z jakim skutkiem. Tak samo w drugim i trzecim tomie, Marcin Zawadzki zostaje wciągnięty w ciężkie śledztwa, które oczywiście miały drugie dno. Momentami czułam się może i przytłoczona informacjami, albo wydarzeniami, albo nawet i imionami (ale to zdarza mi się często), nie przeszkodziło mi to jednak dobrze bawić się w trakcie lektury. A tego od kryminałów oczekuję, oczywiście oprócz wciągającej zagadki.

O „Zimnej sprawie” pisałam tutaj.


Chociaż wciąż uwielbiam Bullet journal, to w tym tygodniu zaczęłam bawić się w notion, i gdy tylko rozkminię jedną rzecz, to myślę, że się polubimy 😀 I takie były dwa miesiące – zlepek przypadkowych książek, które wpadły mi w rękę i z którymi spędziłam dobrze czas.

Zobacz także