Czy kochają się naprawdę, czy dbają jedynie o pozory? Tomy Wieringa w swojej opowieści maluje portret wygodnej egzystencji niby zadowolonej z siebie pary, która mimo wszystko nie odnajduje się we wspólnym życiu kreowanym według przepisu na „wzorcowy” związek.

 


Kiedyś pisałam tu o podobnej książce. Dopiero teraz przyszła mi na myśl, kiedy usiadłam do pisania tych słów. Podobnej, bo tak samo jak „Piękna młoda żona” opowiada o bohaterach, którzy istnieją naprawdę. Żyją gdzieś obok nas i pod przykrywką idealnej rodziny, idealnego związku czy małżeństwa, rozgrywają swoje małe wojny, jednocześnie dbając o to, by z zewnątrz wszystko wyglądało jak najlepiej.

 

Edward znalazł sobie młodą żonę, chociaż wydawało mu się, że stałe związki nie są dla niego. Wtedy poznał Ruth i cały świat wokół przestał istnieć. On młodniał od jej uroku, ona starzała się wśród jego znajomych. Czuli, że są sobie przeznaczeni. On miał 46 dni, a ona była piętnaście lat młodsza. Pragnęli dziecka, które przypieczętuje ich związek.

 

 

Wyobraź sobie, chwilę wcześniej świat był jeszcze pełen kobiet, a teraz już istniała tylko ona.

 

Chociaż było im ze sobą dobrze, wiek nie sprawiał problemu, a dziecko rzeczywiście ich uszczęśliwiło… Tylko na chwilę. Los bywa jednak przewrotny, a wiek… wiek w końcu zaczyna odgrywać rolę. On bił się z myślami, tłumił emocje, nie mógł pogodzić się ze starzeniem. Odrzucenie, którego doświadczył przebiło szalę; czuł się nieszczęśliwy, a ona miała ten swój nowy, mały, niemówiący świat w swoich rękach. Nie było go w nim.

 

 

„Młoda piękna żona” jest smutna, gorzka ale i prawdziwa. Autor nie sili się na epitety, porównania, czy porywające metafory. Jest prosto, zgrabnie i życiowo. Pochylenie się nad problemem tych związków z pozór idealnych sprawia, że to, co napisał można odnieść do prawdziwego życia. Może znamy takie pary, które w towarzystwie posyłają sobie uśmiechy, śmieją się i ze sobą żartują, a w głębi duszy dobijają do własnych samotnych wysp. Chociaż szukali czegoś przez większość swojego życia (Edward), kiedy to mają, czują, ze nie wszystko jest tak jak powinno. Jest o zawodzie, smutku, prawdziwym życiu i emocjach, których nie trzeba w sobie trzymać. O ludziach, którzy w pewnym momencie znajdują problem w komunikacji, jednocześnie wciąż czując, że robią źle, narzekając na to, co mają.

 

 

 

Strata o sobie znać przez drobne wstrząsy, nagłe odkrywanie pustki na obrzeżach życia.

 

 

Jestem powieścią niezwykle oczarowana. Jeszcze długo po jej przeczytaniu moje myśli krążą wokół upływu czasu, tego, że czasem nie da się go wykiwać, ale również i o tym, że czasem to, co widać nie jest tym, co czuć w duszy. Czasem to dwie różne rzeczy. Zderzenie rzeczywistości z wyobrażeniami jest brutalne. Nie tylko dla bohaterów książki autorstwa Wieringa.

 

Zobacz także