Macie może takie filmy, czy nawet seriale, o których słyszeliście wiele dobrego, ale nie mogliście się za nie zabrać? Bo może jakaś nadprzyrodzona siła was powstrzymywała, albo strach, że dane dzieło wam się nie spodoba, i co wtedy? No, to high five, też tak miałam. Wszystkiego po trochu. A dzięki całej epidemii, kiedy ma się ochotę na: NIC, wzięłam, znalazłam, kliknęłam……. I w ciągu trzech dni obejrzałam. A teraz o tym opowiem ?
„Before sunrise” rozpoczyna historię dość prosto, szybko i niespodziewanie. Bohaterowie jadą pociągiem; gdzieś w przedziale kłóci się po niemiecku para. Ona się przesiada, on ją zagaduje, żegnają się, on wysiada w Wiedniu, ona jedzie dalej. „Wysiądź ze mną, jutro rano mam samolot, spędźmy razem pół dnia w Wiedniu”. Ona, Celine, podejmuje ważną i dość spontaniczną decyzję, która – czego ona na pewno nie jest świadoma – zmieni jej życie na zawsze.
Nie umiem w filmy romantyczne bo większość jest dla mnie niesamowicie przewidywalna. Zawsze dostajemy takie samo zakończenie, chociaż plecione z różnych często historii. Słodkość doprowadza do wymiotów, a idealni bohaterowie sprawiają jedynie kompleksy i poczucie pustki w sercu (i duszy).
I always feel this pressure of being a strong and independent icon of womanhood, and without making it look my whole life is revolving around some guy. But the love of a man, and returning that love means a lot to me. I always make fun of it and stuff, but isn’t everything we’re doing in life a way to be loved a little more or something?
Pełna wrażeń noc przenosi bohaterów do „Before sunset”, w którym to filmie znów towarzyszymy ich rozmowom o życiu, uczuciach, emocjach i tym wszystkim, co siedzi im w głowach i czym chcą się ze sobą podzielić. Doprawdy, zrobić dwa, trzy filmy w których całość „akcji” skupia się na rozmowach, spacerach, i nie zanudzić widza – powinny być za to jakieś specjalne nagrody. Dosłownie, nie czuje się mijającego na ekranie czasu. Jednocześnie, bohaterowie, mimo że wiele ze sobą przeszli, że mają wiele wspólnego, jakoś nie mogą albo nie chcą sobie tego poukładać. W końcu lata lecą, problemy nie znikają a stają się tylko większe i poważniejsze i w końcu okazuje się, że…
Trzecia i ostatnia część (czy aby na pewno?) wyprodukowana w 2013 roku, „Before midnight” znów przenosi nas o kilka lat do przodu. Celine i Jess są już starsi, mają poukładane w głowie (na pewno bardziej niż w pierwszej części) i dopada ich jakaś monotonia. Po wielu, wielu latach od pierwszej części (chyba 1995?), wciąż jesteśmy ciekawi, co tam się u nich dzieje. Wciąż okazuje się, że niewiele trzeba aby zachwycić widza. Choć może właśnie na odwrót – nie sztuka jest zrobić film pełen akcji, który na przykład nudzi, a film opierający się głównie na dialogach, przemyśleniach bohaterów kiedy gdzieś w tle zmieniają się jedynie nazwy ulic.
When you talked earlier about after a few years how a couple would begin to hate each other by anticipating their reactions or getting tired of their mannerisms-I think it would be the opposite for me. I think I can really fall in love when I know everything about someone-the way he’s going to part his hair, which shirt he’s going to wear that day, knowing the exact story he’d tell in a given situation. I’m sure that’s when I know I’m really in love.
Trzy filmy pochłonęłam w trzy dni. Wszystkie podobają mi się równie mocno, ale jednak moim faworytem będzie „Before sunrise” – romantyczny film zupełnie odchodzący od patosu, ckliwych wyznań i przekonania, że będzie dobrze. Bo los jest wredną szują, a zrobienie romantycznego filmu, który ogląda się bez odruchów wymiotnych, uwaga, JEST MOŻLIWE!
Oglądaliście? Jaki jest Wasz ulubiony film romantyczny?