Ostatni wpis powstał, o ile archiwum się nie myli, w sierpniu, i szczerze myślałam, że dzisiejszy post będzie trochę obszerniejszy. Niestety pandemia chyba jednak zbiera trochę żniwa, bo oprócz kilku perełek chyba nie działo się na ekranie dużo.

Dzisiaj podzielę się kilkoma ulubieńcami, które udało mi się obejrzeć w ostatnim czasie 🙂


Young Wallander, Netflix

Niech nie zwiedzie was aktor na zdjęciu – to, niestety, nie Jonathan Groff. A zrobiłam naprawdę porządny research, czy aby na pewno Groff nie ma zaginionego brata bliźniaka. Niestety, nie ma. „Young Wallander” to serial o młodym norweskim policjancie, Kurcie Wallanderze, postaci, która pierwotnie została stworzona przez Henninga Mankella w serii jego kryminałów. W serialu bohater zostaje przeniesiony do współczesnej Norwegii, w której, jak to w kryminale, dzieje się dużo niepokojących rzeczy. Główną oś serialu stanowią wydarzenia związane z – jak podejrzewa policja – zamachem, na młodym chłopaku. Czy to sprawka nazistów, którym nie podoba sie, że w Norwegii mieszkają obcokrajowcy? A może jakieś szemrane interesy lokalnych biznesmenów, których wszyscy się boją? Gdzieś w tle pojawia się jakaś kobieta, trochę problemów z przeszłością, dzięki czemu mamy o, taki kryminał obyczajowy, od którego nie można się oderwać.

Na duży plus: muzyka, która dodawała scenom charakteru. Scenografia, i zabawa światłem, co widać na zdjęciu wyżej. Jedyne „ale” wynika jednak z faktu, że serial, którego akcja rzekomo rozgrywa się w Norwegii, jest uwaga, anglojęzyczny. Jakim sposobem? Nie mam pojęcia. To było straszne, bo nagle aktor, który wymawia jedną po drugiej ulicę w Norwegii, za chwilę przestawia się na perfekcyjny angielski, jakby nie wiem, od lat mieszkał w Stanach Zjednoczonych. To mój jedyny zarzut do serialu, w którym się, osobiście, zakochałam i niecierpliwie czekam na drugi sezon.

Criminal mind: United Kingdom, NETFLIX

Wiele osób polecało ten serial wcześniej, wobec czego nie mogę powiedzieć, że odkryłam go sama 🙂 Program, choć produkcji brytyjskiej, tempem jak i klimatem przypomina bardziej coś skandynawskiego. Nie ma pościgów, ani przelewu krwi, są natomiast potyczki na linii detektyw-ścigany. Każdy odcinek skupia się na jednej sprawie, a dokładnie na przesłuchaniu konkretnego świadka. Ilość emocji, jaka skumulowana jest w tych kilkudziesięciu minutach jest wprost nie do opisania. Nie można odlepić wzroku od ekranu, przebiera się nogami i zastanawia – kto tym razem wygra? Na wielki plus: scenografia (wystarczy spojrzeć na zdjęcie powyżej) która dopełnia klimatu przesłuchań, i w zależności od jego tempa odwzorowuje uczucia uczestników. Skupianie uwagi widza na mimice czy zachowaniu przesłuchiwanego, przy jednoczesnym pokazywaniu zamieszania za szybą – nie do opisania.

American murder: The family next door

Rodzina, którą widać na zdjęciu, szczęśliwa była tylko przez chwilę i tylko z jednej strony. „American murder…” spośród wielu innych dokumentów true crime wyróżnia się tym, że w zasadzie nie był kręcony. Składa się bowiem jedynie z materiałów nakręconych przez Shannan Watts, telewizję która relacjonowała całą sprawę na bieżąco, a także policjantów, którzy mieli przy sobie małe dyskretne kamery. Program opowiada historię z wielu stron, nakreśla życie „bohaterów” (bardzo nieadekwatne wydaje mi się to pojęcie jeśli wziąć pod uwagę, co tu się wydarzyło) i towarzyszy widzom przy odkrywaniu prawdy. A tak na serio – brutalna historia pozornie szczęśliwej rodziny oraz mordercy, który wolał zabić niż pozwolić sobie na porażkę pt. nieudane małżeństwo. Tym smutniejsza i dobijająca, że opowiadana trochę oczami Shannon, jej przyjaciół i innych, którzy brali udział. Brak słów. W tytule znajduje się przymiotnik amerykańska, a tak naprawdę przydarzyć się może wszędzie i wszystkim. Nawet sąsiadom mieszkającym w domu obok.

The Undoing, HBO

Grace Fraser jest odnoszącą sukcesy terapeutką, której życie wywraca się do góry nogami dosłownie w jednej sekundzie. Kiedy do wiadomości publicznej przedostaje się informacja o śmierci matki jednego z uczniów, do której chodzi Henry Fraser, wszyscy są zaskoczeni. Tym bardziej Grace, która nie może dodzwonić się do swojego męża, który nagle zostaje o to morderstwo posądzony. Splot kolejnych wydarzeń sprawia, że rodzina Grace staje pod ostrzałem mediów i policji, a to spokojne i na pozór szczęśliwe dotąd życie staje się tylko wspomnieniem. Miniserial wyprodukowany przez HBO jednocześnie nie jest niczym odkrywczym (często porównywany jest do „Big Little Lies”), a wciąga i trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sekundy odcinka. Nie bez znaczenia jest pewnie to, że na pięć odcinków (finał 30 listopada), w każdym kolejnym ma się inny typ co do mordercy. Raz po raz scenarzyści podrzucają widzowi inny trop, rzucają poszlaki, mówią: domyśl się!, a kiedy człowiek w końcu to robi, cliffhanger odcinka zmiata cię z powierzchni.

Tak jest, przysięgam. Mam tyle, ale to tyle! scenariuszy, że z wypiekami na twarzy wyczekuję poniedziałkowego poranka.

The Crown, sezon 4, Netflix

Nie powiem tutaj niczego odkrywczego; jestem w tym serialu zakochana. W tym sezonie przedstawiona zostaje, pokrótce, historia małżeństwa Karola z Dianą. Oczywiście, serial jest fabularyzowany, musi zaciekawić widza. Dlatego trzeba trochę przymknąć oko w trakcie oglądania. A jest naprawdę super. Diana? No majstersztyk, aktorka która wciela się w jej rolę…. fantastyczna!! Oglądałam wczoraj wywiad z aktorami, i to, jak potrafiła zmienić ton głosu? Poza tym: Gillian Anderson w roli pierwszej pani premier- również fenomenalna. Trudno być krytyczną wobec tego sezonu, kiedy na ekranie jest tyle znakomitych aktorów, a historię w nim przedstawioną można porównać z tym, co samemu się śledziło.

The Queen’s Gambit, Netflix

Wcześniej wiedziałam o nim, że jest o szachach, i że Dorociński gra w nim Rosjanina (no bo kogo mógłby innego). Osierocona w wieku 9 lat Beth Harmon bierze udział w turnieju szachów. A jest początek lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, więc kobieta grająca w szachy, mająca odwagę pojawić się na turnieju? Robi wrażenie. A to dopiero początek! Może i osierociała w młodym wieku, może była w domu dziecka, może i trafiła do dziwnego domu, no ale ten geniusz! Bez wątpienia jest bohaterką, którą czasem się lubi a czasem nie, no bo nie jest oderwana od rzeczywistości. Jak ten serial jest fantastycznie zrobiony!! Od scenografii (dom nowej rodziny Bethy??????), przez ciuchy (totalnie widzę się w jej niektórych sukienkach), dobraną muzykę (playlista na Spotify śmiga) a przede wszystkim… dźwięk i montaż. Bardzo podobały mi się mecze (tak to się mówi?), jak ruszali pionkami po planszy i jedyne co było słychać to ten stukot, albo zbliżenia na twarze aktorów, a to chyba nie jest lada sztuką, tak jak to nawet powiedziałam, porozumiewać się z partnerem bez słów, choćby drgnięciem brwi czy kącikiem ust. Z pierwszego odcinka zrobił się szósty, dziękuję, rekomenduję.


To by było na tyle. Z kolejnymi polecajkami, to tak czuję, że zobaczymy się po nowym roku! 🙂

Kadry z seriali pochodzą z http://imdb.com

Zobacz także