Chociaż liczby to nie jest wszystko, chociaż nie powinno się przedkładać lektur na ilość, to jednak nie mogłam sobie tego odpuścić – jeszcze w Sylwestra doczytywałam jedną książkę, by mieć ich równo 70 😂

W dzisiejszym zestawieniu moje top of the top lektur zeszłego roku. nie martwcie się, z zażaleniami i skargami też przyjdę!


Maria Curie – Ewa Curie

Opowiadać o mamie z taką czułością, jednocześnie zaznaczając, że dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych bo mama miała może inne priorytety? cuda, bankiety, nagrody to nie był świat chemiczki, a wręcz marnotrawstwo cennego czasu. Książka cudowna, myślę o niej do tej pory, chociaż czytałam ją na początku zeszłego roku.

Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem – Witold Szabłowski

Kiedy uzmysławiasz sobie dzięki autorowi, że Rosja jest „godnym następcą ZSRR, więc wciąż karmi ludzi propagandą, tak jak robiła to przed laty”, to wciąż – WOW. Czytam książkę o jedzeniu w Rosji. O karmieniu dyktatorów. I TO JEST W OPÓR CIEKAWE, nawet jeśli równie straszne momentami. I dlatego znalazła swoje miejsce w topce.

Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku – Zbigniew Rokita

Być może polubiłam tę książkę właśnie za perspektywę, którą podzielił się autor. Za brak mentorskiego tonu pod tytułem „jak możesz tego nie wiedzieć”, chociaż to ostatnie zrzucałam na siebie sama. Mam jednak wrażenie, że jest ona po prostu ważna, i niezależnie od wszystkiego, powinien ją przeczytać każdy komu wydaje się, że „coś tam wie”. No, jakby zupełnie nie, gościu. Nie wiesz nic.

11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat – Mitchell Zuckoff

11 września stanowi dla mnie pomnik o wiele cenniejszy niż ten monumentalny, postawiony w miejscu dwóch zawalonych wież. Odsłonienie, co się działo tamtego dnia co do minuty, pokazanie jak skrupulatnie było to zaplanowane, to poraża. Przygważdża do siedzenia i sprawia, że jednocześnie chce się czytac, a z drugiej wolałoby się, by to w ogóle nie musiało powstać.


7 mężów Evelyn Hugo – Tylor Jenkins Reid

Nie spodziewałam się takiej podróży, takiej przygody. Jestem oszołomiona, zakochana, a przede wszystkim jestem pod ogromnym wrażeniem. Powieść wciąga od pierwszej strony, otula swoimi ramionami i nawet w momencie wielkiego plot twistu nie luzuje uścisku. Wykreowany przez autorkę świat jest „normalny” bohaterowie maja ludzkie problemy i trudno jednoznacznie określić, który bohater jest dobry, a który doszczętnie zły (Mick Riva)

Gujcio – Steven Rowley

Do tej pory myślę również o książce „Guncle”, opowiadającej o „gujku”, wujku geju, który zajmuje się swoim bratankiem i bratanicą, gdy ich mama umiera a tata trawia na odwyk. I on nie wie, jak to zrobić, ale się uczy, chociaż popełnia wpadki, nie do końca wie co robi to jednak jest dla dzieci opoką, i była to bardzo ciepła książka, a fakt że do tej pory siedzi mi w głowie musi przecież coś znaczyć.


Chociaż to nie był taki dobry rok, to przynajmniej książkowo mnie nie zawiódł 🙂 Niedługo wrócę z moimi rozczarowaniami, ale najpierw dokończę czytać parę(naście) książek, które mam rozpoczęte na czytniku. Uwierzcie, ten dostatek nigdy się nie kończy!

Jak Wasz nowy rok? Co czytacie?

Zobacz także