Kolejny rok za nami, a mi znowu nie udało się przeczytać 52 książek! Rok temu było pięćdziesiąt pozycji, w tym pięćdziesiąt jeden… Może za rok mi się uda? Ja wiem, że czytanie to nie jest żaden wyścig szczurów, ale w tym wypadku lubię sobie dać jakąś poprzeczkę, by mieć motywację do czytania nawet wtedy, kiedy jakoś mi z książkami nie po drodze.
Choć pod wieloma względami był to dziwny rok, tak na pewno nie pod względem czytelniczym. Udało mi się bowiem przeczytać dużo książek, w tym kilka takich, które zawładnęły moim sercem i zadomowiły się w nim na dobre. Były też powieści, które niekoniecznie mi podpasowały, co nie sprawia, że nazywam je złymi – po prostu troszkę przy ich wyborze pomyliłam się z tym, co jednak lubię a co zbytnio do mnie nie trafia.
W mojej mini czołówce ulubionych książek uplasowały się:
„Jeden z nas. Opowieść o Norwegii” Åsne Seierstad – jakby to kogoś jeszcze dziwiło. Opowieść o tragicznych wydarzeniach z 2011 roku, kiedy Anders Breivik dokonuje zamachu na wyspie Utøya, gdzie organizacja młodzieżowa Norweskiej Partii Pracy organizowała obóz dla młodzieży. To nie tylko opis samego wydarzenia, ale też drogi, jaką pokonał sam Breivik, by osiągnąć swój cel. Jedną z wielu rzeczy, która mnie zaszokowała to to, że on to sobie dokładnie planował. Bo chciałoby się chyba powiedzieć, działał pod wpływem impulsu, może jest resztka człowieczeństwa. Ale chyba nie… Wstrząsająca, ale trzymająca w napięciu książka.
„Hen. Na północy Norwegii” i „Białe. Zimna wyspaSpistbergen” Ilony Wiśniewskiej – wspaniałe reportaże o Skandynawii, klimacie, jakim tam panuje, ludziach którzy tam żyją, o atmosferze, potężnych i mroźnych zimach, ludzkiej życzliwości, aż w końcu i o codzienności, bo tam przecież też toczy się normalne życie. Warsztat pani Ilony sprawia, że nie czyta się, a wręcz pochłania każdą informację, ciekawostkę, aż w pewnym momencie widać już tylko tylnią okładkę i nic więcej.
„Kuba. Autobiografia” o wspaniałym człowieku, jakim jest Kuba Błaszczykowski, piłkarz polskiej reprezentacji piłki nożnej. Wywiad rzeka, przeprowadzony przez panią Domagalik wzbija się na wyżyny dziennikarstwa. Szczegółowe pytania, szczere odpowiedzi, skromność, tragedie, wzloty i upadki, aż w końcu sam Kuba – skromny bo bólu, uczciwy, który przeżył ogromną tragedię a jednak się nie poddał tylko walczył. Bo miał dla kogo.
„Harry Potter and The Cursed Child” tej książki nie mogłoby tu nie być, biorąc pod uwagę fakt, że Harry’ego Pottera kocham niezależnie od wszystkiego i wszystkich. Mimo upływu lat pani Rowling nadal nas zaskakuje, czasem mniej lub bardziej pozytywnie. Różne opinie o tej książce można znaleźć w internecie, mi podoba się niesłychanie ale to pewnie dlatego, że wszystko co jest podpisane przez panią Rowling biorę z zamkniętymi oczami. Serio.
To były książki dobre, które uwielbiam i które pewnie nie raz jeszcze przeczytam. Niestety jednak przydarzyły mi się książki, w których pokładałam nadzieję, a jednak nic się nie stało – nie było efektu wow, nie było fajerwerków, świstu szampana… ani tym bardziej ciekawej akcji czy mojego zainteresowania które by sprawiło, że doczytam do końca.
„Wersje nas samych” Laura Barnett jaki był hype na tą powieść w internecie to nie da się opisać. Zewsząd huczało: genialne, wspaniałe, cudowne i porywające. W dodatku była ładna okładka, więc kwestią czasu było to, że ją przeczytam. Choć historia w pewnym sensie może była i ciekawa, takie latanie między kilkoma światami, bohaterami i sytuacjami przyprawiło mnie tylko o ból głowy i o nic więcej.
„Miłość i kłamstwa” Cecelia Ahern mniej podobny schemat, bo o niej nigdzie wcześniej nie czytałam, dałam się skusić licząc na jakąś wspaniałą opowieść o tej miłości i kłamstwach, a to co przeczytałam to raczej powieść jedna na milion, taki sam motyw śmiertelnie chorej osoby, która miała przed rodziną sekrety, które wychodzą na światło dzienne wraz z jej śmiercią. Żeby te sekrety były chociaż ciekawe, a akcja wartka… No, nic takiego nie znalazłam.
W tym wszystkim „Zginę bez ciebie” nie był wcale taki zły, aczkolwiek treść niezgodna z obietnicami na okładce, dlatego też tu ten kryminał ląduje. Mam nadzieję że doczekam się kiedyś czasów, kiedy opisy na okładkach będą mówiły prawdę a nie ją podkolorowywały, do tego czasu jednak trzeba mieć oczy na baczności. Kryminał zaś przyjemny, ale w związku z zawiedzionymi oczekiwaniami, czegoś mi tu brakowało – czegoś porywającego i sprawiającego, że strony się połyka, a nie znudzenie przewraca.
Na nowy rok nie robię sobie żadnych postanowień. Chciałabym za rok pochwalić się równie dobrymi przeczytanymi książkami. To znaczy, chciałabym być tu za rok i mam nadzieję, że spotkamy się tu w tym samym gronie.
Tymczasem pytanie do Was – najlepsze i najgorsze książki tego roku, jakie przeczytaliście, pochwalcie się 😉