Lektura tej książki chodziła za mną już od dawna, jednak zawsze znajdowało się coś ciekawszego, na co mogłabym (albo powinnam) zwrócić uwagę. W końcu jednak się za siebie wzięłam i stwierdziłam, że jak nie teraz to nigdy ?

Middlesex to opowieść o byciu pomiędzy, o miejscu w bezimiennym środku między mężczyzną a kobietą; grekiem a Amerykaninem, przeszłością a teraźniejszością. Kiedy w pewnym momencie wszystkie sfery na siebie nachodzą, wszystko się komplikuje, pochodzenie zaczyna być problemem, a konieczność określenia swojej płci niewidoczną kulą u nogi.

Nie wiedziałam, przez długi czas, o czym to Middlesex jest. Czytałam zdanie za zdaniem i zastanawiałam się: o co tu chodzi? Dlaczego ludzie to uwielbiają, polecają a wręcz – każą czytać? Olśnienie nie przyszło nagle, tak samo jak zachwyt. Bo autorowi, już abstrahując od samej tematyki książki, nie można odmówić stylu pisania. Ba, tych jego zdań się nie czyta, je się pochłania, zjada, i wciąga oczami. Są długie, czasem skomplikowane, ale… prawdziwe. Odnoszą się do tych sfer, uczuć i emocji o których istnieniu w sobie nawet byśmy nie pomyśleli. Autor zachwyca, łamie serce i sprawia, że przez ten ułamek sekundy myślicie: już nigdy nie przeczytam czegoś tak dobrego (ja sądzę tak do teraz).


Opowiadana historia rozpoczyna się w 1922 roku od Desdemony i Lefty’ego, którzy uciekają z Grecji przed Turkami. Na statek do ameryki, tego lepszego świata, wchodzą jako rodzeństwo, kochający brat i siostra ale wychodzą z niego jako małżeństwo. Przecież nikt ich nie zna. Mają nowe życie, szansę na rozpoczęcie go od nowa, tak jakby chcieli. Pytanie, czy gdyby wiedzieli jakie konsekwencje odczują po latach.. Czy zdecydowaliby się na to samo? Na to pytanie przez wiele lat będą szukać odpowiedzi, nawet po tym jak na świat przyjdą ich dzieci, a później wnukowie. Na przykład mała Calliope, która później stała się rosłym Callem.


W Middlesex jednocześnie autor opowiada dwie historie; jedną, która rozpoczęła się w 1922 roku i opowiadała o trudzie ucieczki do lepszego swiata, o wyrzeczeniach z niej wynikających oraz tym, że nie wszystko jest takie jakim by się wydawało. Druga z kolei to historia Calliope, wnuczki Desdemony i Lefty’ego, która musi zmagać się z konsekwencjami sprzed kilkudziesięciu lat. Choć wiele jest radości w tym, co się dzieje, tak naprawdę rządzi tu smutek, niemoc pogodzenia się z pewnymi decyzjami, strach przed osądzeniem, i próba sprawienia, by jakoś to życie mijało.


Więcej nie mogę powiedzieć, by nie zdradzić frajdy tym, których swoimi słowami zachęcę do przeczytania niniejszej książki. Wiem, że warto, że nie będzie to stracony czas… tylko pytanie czy jesteście gotowi przeczytać coś, co zmieni wasze życia na zawsze.

Zobacz także