Manson. CIA, narkotyki, mroczne tajemnice Hollywood // Tom O’Neil, Dan Piepenbring

Miał być tylko artykuł do „Premiere” na 5000 słów. Był nawet konkretny deadline, który powinien mobilizować autora do pracy nad tekstem oraz jego jakością. Tyle, że w pewnym momencie okazało się, że materiału jest dużo, tajemnic – jeszcze więcej, a kolejni świadkowie, do których udaje się dotrzeć, odsyłają autora do kolejnych, kolejnych i tak dalej. W takim duchu mija czterdziesta rocznica tragicznych wydarzeń, a po niej wciąż, długo, długo, nic. Do czasu.

[…] trzydzieści lat później każdy miał inne zdanie co do tego, kto był sprawcą tej „odjazdowej śmierci” i co nim kierowało. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie był efekt jakiejś zmowy milczenia. Minęło kilka miesięcy, zanim policja rozwiązała sprawę, a w tym okresie Manson i Rodzina niemal na pewno popełnili inne morderstwa. Gdyby mieszkańcy Hollywood nie nabrali wody w usta, prawdopodobnie śledztwo zakończyłoby się wcześniej.


O tragedii przy Cielo Drive 10050 z pewnością słyszałam w swoim życiu niejednokrotnie. Były to raczej oględne informacje, skupiające się raczej na tym, że żona Polańskiego, że Sharon Tate, że była w ciąży, a w ogóle to było tak dawno temu, że kto jeszcze o tym pamięta. Tymczasem okazuje się, że ludzie pamiętają, a ci, którzy brali udział w sprawie – pośrednio czy nie, wciąż nie mogą zrozumieć, dlaczego padły takie wyroki, a nie inne. Dlaczego w ogóle doszło do tych morderstw, i jaka historia – inna niż ta opowiadana na sali sądowej, kryje się za Mansonem i jego Rodziną.


Dlatego totalnie jestem w stanie zrozumieć autora, który nie mógł napisać skromnego artykułu. Po przeczytaniu niniejszej książki wiem, że to, co opowiadane było na salach sądowych, a później wielokrotnie powtarzane w książkach (np. „Helter Skelter” napisana przez głównego oskarżyciela, Vincenta Bulgiosiego) to nic poza wymyślonym biegiem historii, by lepiej się sprzedał, by szybko zapomnieć i posadzić winnych za kratami. Tym lepiej i gorzej czyta się niniejszą książkę.


Lepiej, bo wiem, ile autor odwalił dobrej pracy. Widać, że Manson zupełnie zawładnął jego życiem, doprowadzając jednocześnie do wyrzucenia go z „Premiere” czy popadnięcia w długi. Wszystko w imię rozgryzienia tej dziwnej i niepokojącej historii. Tym gorzej – bo po przeczytaniu zdaję sobie sprawę, że chyba nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. Bo w momencie, w którym w zatajanie konkretnych informacji wciągani są coraz wyżej postawieni ludzie, kiedy czytelnik a w zasadzie człowiek dowiaduje się, ile rzeczy mogło pójść inaczej gdyby ktoś zrobił coś… zupełnie traci się wiarę w ludzkość. I w istnienie sprawiedliwości.


„Manson. Zagadki….” Ma ponad sześćset stron. Kiedy taszczyłam ją pod pachą po domu, zmieniając miejsca, i pozycje do czytania, wszyscy przewracali oczami. Miałam dziwne wrażenie, że oczy patrzące na mnie z okładki – wibracyjne spojrzenie Masona, pokpiewały. Nigdy się nie dowiecie, mówi do nas Manson i chyba niestety ma rację. Nigdy się nie dowiemy. Ale dzięki tej książce na pewno otworzą się nam oczy.


Prawdą jest, że zawzięcie autora oraz historia która zawładnęła jego życiem, zawładnęła i moim. Bardzo chcę przeczytać „Helter Skelter”, a na moim czytniku już grzeje miejsce nowy reportaż Wydawnictwa Czarnego. Będzie czytane.

Zobacz także