Pamiętacie „S@motność w sieci”? No, to mamy kontynuację. Na którą to patrzyłam trochę spode łba, bo jednak nauczyłam się, że kontynuacje zazwyczaj nie są dobre. Ba, są wręcz złe, ciągnięte na siłę, od niechcenia, tylko po to żeby było. No ale niestety silna wola nie jest moją mocną stroną. Oto „Koniec samotności”.

Bohaterami nowej powieści Janusza L. Wiśniewskiego staje się młode pokolenie. Chłopak, o imieniu Jakub oraz Nadia. Para różni się od siebie tak, że ostatnią rzeczą, którą można by o nich powiedzieć, to fakt, że do siebie pasują. Ja pewnie bym tak powiedziała. Ich historia zaczyna się banalnie, tak jak każda historia miłosna. Przypadek, jeden i drugi, zrządzenie losu. Wspólne wieczory, długie rozmowy – wszystko nabiera tempa.

Historia toczy się własnym tempem, na pozór szczęśliwe życia, codzienne problemy z którymi da się żyć, można powiedzieć – beztroska. W pewnym momencie pojawia się jednak mały szkopuł; wyjazd Nadii (miesięczny albo i dłuższy) oraz tajemnicza książka, która wywołuje w kobietach – Nadii oraz matce Jakuba wiele sprzecznych uczuć. O co w tym wszystkim chodzi?

Czytając szukałam analogii do „S@motności w sieci”, skoro autor zapewnia, że to kontynuacja. Inni bohaterowie, inne losy, problemy oraz świat  – bardziej współczesny. Jakub, który temperamentem jest gdzieś pośrodku swoich rodziców, który wysławia się tak pięknymi zdaniami, że mi chyba nigdy się to nie uda… Oraz Nadia, młoda acz dojrzała kobieta wymęczona i doświadczona przez los. Oraz historia, która zaczęła się kilkanaście lat temu, a jej eskalacji nikt się dotąd nie spodziewał.

Przynajmniej nie takiej. I ja na pewno nie.

Januszowi L. Wiśniewskiemu można pewnie zarzucić wiele rzeczy, ale ja nie zamierzam. „Koniec samotności” to nie jest książka, w której dzieje się dużo i raz za razem. W przeważającej większości to monologi, myśli głównych bohaterów, ich wewnętrzne walki oraz pragnienia, których nie sposób spełnić. Od obawy przed kontynuacją, po kilkuset stronach przepadłam. Czytałam, zatapiałam się w kolejnych słowach, wyznaniach, zwrotach akcji albo przypadkach, na które wyjątkowo przymknęłam oko. Nie chciałam psuć sobie przyjemności.

Jeśli czytaliście kiedyś „S@motność w sieci”, jeśli jesteście tak jak ja przekonani, że kontynuacje są fe… Nie bójcie się. Historia Nadii i Jakuba, nie jest taką zwykłą historią miłości. Może  nie ma tu wielu problemów, załamań, ani też fajerwerków – ale jest normalne, spokojne wręcz życie. Janusz L. Wiśniewski pokazał, że każdy może być bohaterem. Każdy ma jakąś historię, jakiś bagaż na barkach… I czasem nie wiadomo, kiedy prawda wyjdzie na jaw.

A jeśli, to czy zniszczy budowaną od lat stabilizację, czy nie. Z tym pytaniem Was zostawiam 🙂

Zobacz także