Ciemna strona // Tarryn Fisher

Książka dotarła do mnie w ramach booktour’u u Claudia_reads_. Sama wiele o niej wcześniej czytałam, ale jakoś nie miałam motywacji by jednak wziąć się za jej lekturę. Czy tego żałuję czy nie, o tym za chwilę.
„Ciemna strona” opowiada historię trzydziestotrzyletniej popularnej pisarki Senny Richards, która w dniu swoich urodzin budzi się uwięziona w obcym domu. Nie wie, skąd się tu wzięła, gdzie jest i kto za tym stoi. Szybko okazuje się, że aby się uwolnić musi sięgnąć do swojej przeszłości ale również odczytać pozostawione przez porywacza wskazówki. Senna uświadamia sobie, że bierze udział w dość niebezpiecznej i wyrafinowanej grze. A wyzwolenie może przynieść jej jedynie prawda.
Niewątpliwym plusem tej książki jest to, że jak się ją zacznie czytać to tak naprawdę trudno powiedzieć sobie „na dziś wystarczy”. I w zasadzie chyba to jest dla mnie najlepszą zaletą książki, bo im dalej w las…
Lubię książki, które zostawiają trochę niedopowiedzenia. W znaczeniu, ze autorka nie wszystkie karty daje na stół i czytelnik musi sam dedukować, jeśli chce się dowiedzieć czegoś więcej. Pomysł na porwanie, to, że Senna i druga osoba, która jest z nią uwięziona nie wiedzą, jak zostali tu przetransportowani naprawdę mi się spodobał, bo w zasadzie dzięki temu byliśmy z bohaterami na tym samym poziomie, wiedzieliśmy tyle, ile wiedzieli oni. Tyle, że później niedorzeczność goniła niedorzeczność, to, co się tam działo i to, że nikt nie reagował, nie próbował uciec, to mnie doprowadzało do szału.
Mniej więcej tak samo, jak główna bohaterka, Senna, która była tak irytująca, że wielokrotnie miałam ochotę nią jakoś porządnie potrząsnąć, żeby się opamiętała. Niestała w uczuciach, odtrącająca każdego, kto tylko się do niej zbliżył, kto chciał jej pomóc i być w pewnego rodzaju oparciem. Wiem, że wiele z tego wynikało z jej przeszłości, bolesnych sytuacji i wydarzeń, ale na litość, ma trzydzieści trzy lata, chodzi na terapię i jakoś powinna sobie z tym razić a nie dziwić się, że o, ten z nią nie chce rozmawiać, ten ma jej dosyć, bo jakby… każdy miałby takiej osoby dość. Trochę mi jej było w pewnych momentach żal, wtedy kiedy na przykład wpadała na jakąś oczywistą oczywistość i uważała, że wow nikt na to wcześniej nie wpadł, nie mniej szalę przeważyło jej marudne, niepocieszone usposobienie, i jakoś po prostu miłością do niej nie zapałałam. 

Jesteśmy pożerani przez własną śmiertelność. Niektórzy ludzie jedzą zdrowo i uprawiają sport, żeby przedłużyć sobie życie, inni piją i biorą narkotyki, rzucając wyzwanie losowi. Są też tacy, którzy próbują całkowicie ignorować swoją śmiertelność, ponieważ się jej boją.

Mimo zaskakującego zakończenia wiele w „Ciemnej stronie” rzeczy mnie denerwowało. Przeskakiwanie między czasem teraźniejszym a przeszłością (zupełnie bez żadnego ostrzeżenia), rozdziały książek bohaterów wplątywane w zasadzie nie wiem po co, o ilości „mądrych cytatów” nie wspominając. Co prawda dobrze spędziłam z nią czas, bo miło się jest czasem odmóżdżyć (na przykład wtedy kiedy magisterka cię woła) niemniej – czy sięgnęłabym po nią z własnej woli? Chyba niekoniecznie

Zobacz także