Pierwszy raz z Zygmuntem Miłoszewskim miałam do czynienia podczas czytania „Domofonu”, którą to książkę dostałam na Mikołaja (co pokazuje, że już wszyscy w domu wiedzą o mojej „fazie” na kryminały, ojć) i która mi się jakoś nie spodobała. Ale później sięgnęłam po „Uwikłanie”, „Ziarno prawdy” i… przepadłam. Jak więc zobaczyłam na półce „Bezcenny” i tą piękną okładkę wiedziałam, że muszę spróbować.
Na pewno „Bezcenny” różni się od pozostałych książek, które miałam okazje czytać, bo to nie jest już taki typowy kryminał, gdyż jego akcja zaczyna się w roku 1945, a finał ma w teraźniejszości. Głównym celem książki jest rozwikłanie tajemnicy XX wieku, a mianowicie – odnalezienie obrazu Młodzieńca, jak to nazwali obraz Rafaela Santi „Portret Młodzieńca”. Główną bohaterką jest Zofia Lorentz, historyk sztuki i urzędniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych, która zajmuje się sprowadzaniem zaginionych dzieł do Polski. W końcu dostaje wezwanie od samego premiera, który to angażuje ją w ściśle tajną akcję przywrócenia dzieła Młodzieńca do ojczystego kraju. (I pan premier na pewno nie ma na myśli legalnego sposobu odnalezienia namierzonego ponoć dzieła). Zofii Lorentz towarzyszyć będą: legendarna szwedzka złodziejka, Lisa, młody marszand Karol oraz emerytowany oficer służb specjalnych, Anatol. We czwórkę podejmują się zadania, które – jeśli się im nie powiedzie – będzie ich ostatnim zadaniem, gdyż przecież nikt ich nie obroni.
W książce widzimy dokładne struktury rządzące państwami oraz to, do czego zdolne są tajne służby, byleby tylko chronić dobrego imienia danego kraju. Bohaterowie wiedzieli, że jeżeli podwinie się im noga, nikt z Polski się za nimi nie wstawi i będą skazani tylko i wyłącznie na siebie. Ale przecież każdy z nich jest wykształcony, nawet Lisa specjalnie na tę okoliczność zostaje wypuszczona z więzienia, więc wszyscy są dobrej myśli.
Tradycyjnie jednak wszystko idzie nie tak: prosta akcja przeradza się w akcję, z której ledwo uszli z życiem. Od tej pory muszą się ukrywać, ażeby tego życia nie stracić. Każdy ich krok jest infiltrowany, nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie: czy to za granicą, czy w Polsce, cały czas ktoś na nich czyha, chcąc się ich pozbyć. Ale jaka kryje się w tym tajemnica? Czy pomimo siedemdziesięciu lat od kradzieży obrazu, nic się nie zmieniło? Kto usilnie dąży do tego, aby prawda nigdy nie wyszła na jaw?
W porównaniu z poprzednimi książkami pana Zygmunta, rzeczywiście można odczuć pewien niesmak związany już nie z tak wartką akcją, która kiedyś pędziła, a tu powoli sobie szła. Ile ludzi tyle opinii, ja jednak jestem zdania iż na taki natłok informacji, którymi dzielą się z nami bohaterowie, ażeby człowiek się nie pogubił, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po przeczytaniu tej książki w końcu postanowiłam iż sięgnę po „Inferno” Dana Browna, które do tej pory było dla mnie jakoś odległe tematycznie. Po niewymownym sukcesie „Bezcennego” jestem pewna, że i „Inferno mi się spodoba”. A, rzecz jasna, Bezcennego polecam każdemu 🙂