Zbrodnie prawie doskonałe // Iza Michalewicz

 
Policjanci z Archiwum X to tacy czarodzieje. Wkraczają do akcji wtedy, kiedy wszystkie inne służby: policja, prokuratura i sądy, zawodzą. Najczęściej stanowią ostatnią deskę ratunku dla rodzin tragicznie zmarłych czy zaginionych osób. Momentami są jedyną nadzieją by ci, którzy zostali pozbawieni ukochanej osoby, zaznali jeszcze za swojego życia spokoju i sprawiedliwości. Ta nie zawsze nadchodzi. 
 
Autorka Iza Michalewicz jako pierwsza dociera do akt sądowych, zyskuje zaufanie policjantów, świadków i rodzin ofiar. W swojej książce przytacza znane jak i nieznane historie zaginięć, śmierci i tajemniczych wypadków. Krakowska sprawa „skóry”, morderstwo premiera Jaroszewicza, „samobójstwo” młodej dziewczyny w Łodzi. Te wszystkie sprawy łączy Archiwum X. Oraz bohaterowie stojący w cieniu wygrzebywanych, starych nieraz bardzo bliskich przedawnieniu spraw. Przedzieraj się przez tony akt, słuchają zeznań, szukają, próbują, drążą ile i jak głęboko się da. By poznać prawdę nawet, jeśli miałaby ona boleć, nawet jeśli miałaby być niezgodna. Mimo wszystko ta właśnie prawda jest jedyną nadzieją wielu, wielu, rodzin.
 
Książka składa się z kilku reportaży, każdy z nich poświęcony jest innej sprawie, innej tragedii. Bohaterowie nie są w stanie pomóc autorce jak i policjantom w rozwikłaniu tych tajemnic. Nie są w stanie odpowiedzieć na nurtujące oficerów pytania. Dlatego ci muszą radzić sobie sami. Nie jest to przecież łatwa robota. Jeśli wziąć pod uwagę niechętnych do współpracy świadków, prokuratorów którzy nie chcą dopuścić do dokumentów, aż w końcu rodziny, które chcą sprawiedliwości, ale niekoniecznie dla swoich własnych członków. Determinacja to jedno z określeń wielokrotnie padających jeśli idzie o ten rodzaj zajęcia. 
 

– Seriale nas denerwują – wtrąca Adam, odchylając się do tyłu  na krześle. – Kształtują w społeczeństwie nieprawdziwy obraz policji, a życie tymczasem wygląda zupełnie inaczej. Jeśli oglądam kryminały, to tylko skandynawskie.

 
Trudno chwalić takie reportaże i zachęcać do ich czytania. Kiedy po każdej kolejnej stronie ma się wrażenie, że jednak z wymiarem sprawiedliwości jest coś nie tak. Kiedy ktoś idzie siedzieć za coś, czego nie zrobił. Aż w końcu kiedy giną niewinni ludzie, którzy znaleźli się o nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Za dużo momentami przypadków. Dziwnych zrządzeń losów i ludzi, którzy już niczego w swoim życiu nie przeżyją. Smutno jest po prostu. Tym bardziej działania policjantów, oficerów którzy niekoniecznie przedstawiają się na łamach reportaży pani Izy imponują. Świadomość, że istnieje sobie takie Archiwum pochylające się nad sprawami skazanymi na zapomnienie, trochę człowieka pobudza. Że istnieją ludzie bezinteresowni, bo często robią to po swoich godzinach pracy. 
 
Zbrodnie prawie doskonałe to książka o morderstwach, tragediach, braku sprawiedliwości aż w końcu o zwykłym człowieku, który czasem postawiony pod murem robi coś, czego nikt się po nim nie spodziewa. Tragedia nie dotyczy tylko jednej osoby. Dotyczy rodzin, bliskich, znajomych i wszystkich tych, którzy chcą poznać prawdę. Czy jest ona wybawieniem, na to pytanie każdy musi sobie sam odpowiedzieć. Książkę oczywiście polecam.
 

Zobacz także