„Sprawa Niny Frank” Katarzyna Bonda

Nie będę na głos wspominać, ile zajęło mi przekonanie się do twórczości pani Bondy. Tyle dobrego słyszałam, widziałam i czytałam, a cały czas odkładałam to pierwsze spotkanie „na później”.  W końcu zdecydowałam się naprawić mój błąd, i okazuje się że wszyscy wokół mnie mieli rację: jest naprawdę dobrze!
Nina Frank, znana wszystkim aktorka, zostaje odnaleziona martwa w swoim domku na wsi. Wszyscy zastanawiają się, co mogło się jej przydarzyć, miała przecież wszystko, czego chciała: pieniądze, karierę i rozgłos. Gdyby tylko wiedzieli, pomyślałam sobie w momencie, kiedy kolejno skrywane przez Ninę tajemnice wychodzą na jaw. To jest jednak małomiejska mentalność, każdy ma lepiej ode mnie, pewnie ledwo machnął palcem i wszystko samo przyszło.
woblink.com

Tutaj pojawia się Hubert Meyer, profiler, którego zawód wówczas nie jest jakoś zbyt popularny. Pojawia się w małej wiosce, wszyscy patrzą na niego spode łba, kim on jest? Co on tutaj robi? Czym on się będzie zajmował? Profiler? A co to w ogóle za zawód? Tylko kilka osób okazało mu zaufanie i tylko właśnie dzięki nim udało mu się rozwiązać sprawę.

Jestem jak najbardziej na tak. Czytało się bardzo dobrze; tym razem zupełnie nie miałam swojego typu odnośnie mordercy. Jednocześnie byli dla mnie podejrzani wszyscy albo nikt. Pani Bonda wyszła nam, czytelnikom, naprzeciw. Zaskoczenie, zaskoczenie i jeszcze raz – zaskoczenie.
Gdy tylko będę miała taką sposobność, z pewnością sięgnę po kolejne części 😉
Ps. Aż mi głupio, że jest mnie tu tak mało ostatnio, ale wiecie, sesja, licencjat (a do ostatniej chwili liczyłam, że jednak sam się napisze), i choć na czytanie to ja zawsze znajdę czas, tak do otworzenia Worda zmusić się nie mogę. Obiecuję poprawę 😉

Zobacz także