Istnieje takie powiedzenie, jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, zdradź mu swoje plany. Niechcący zdradziłam, czego szybko pożałowałam. Wrzesień zupełnie nie poszedł po mojej myśli; wszystko to, co ewentualnie  mogło pójść nie tak, uwaga: poszło.
Tym bardziej cieszy mnie fakt, że udało mi się zobaczyć choć kilka rzeczy. Leżąc dwa tygodnie przed telewizorem raczyłam się jedynie powtórkami na TVN-ie, ot żeby coś leciało w tle, żeby zająć czymkolwiek myśli.
Tymczasem we wrześniu było kilka serialowych i kinowych premier, wobec których nie mogłam przejść obojętnie.

ATYPICAL

 
Dokładnie o tej samej porze, w zeszłym roku opowiadałam Wam o pierwszym sezonie „Atypowego”. Zachwycałam się nim, postacią głównego bohatera i tematem, którego za bardzo w serialach się nie poruszało. Kiedy dowiedziałam się o tym, że powstanie drugi sezon, bardzo mnie to ucieszyło. Chociaż miałam pewne obawy – czy nie zostanie on zepsuty, czy przesłanie nie zostanie przegadane… Mogę odetchnąć z ulgą. Po nowym  sezonie pokochałam Samuela i jego rodzinę jeszcze mocniej. Najbardziej Casey.  W „dwójce” wszyscy przechodzą trudny czas: Casey idzie do nowej szkoły, Sam musi odnaleźć się w świecie, w którym nikt za nim nie stoi; chce się usamodzielnić, przekraczać kolejne granice i w tym wszystkim nie zwariować. Natomiast na domiar złego, gdzieś w tle, jego rodzice walczą o swój związek i wychodzi im to z różnym skutkiem. Wiecie, w imię powiedzenia, że jak się wali, to wszystko i na raz, bo po co inaczej i lżej i lepiej.  Mimo wielu tematyk poruszanych w „dwójce”, miło jest wrócić do rodziny, która mimo, że zmaga się z wieloma problemami, to jednak wciąż i cały czas za sobą stoi zupełnie niezależnie od tego, co się między nimi dzieje. Casey próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a ta wymarzona elitarna szkoła wcale nie okazuje się taka fajna. Sam z kolei chce być bardziej samodzielny, chce umieć w relacje (może mi da lekcję?) a też wychodzi mu to różnie – mimo wszystko, stara się. Stęskniłam się za nimi, mam nadzieję, że doczekam trzeciego sezonu ?

BOJACK HORSEMAN

 
 
Rok temu tak napisałam o BoJacku: „O depresji, tym, że każdy radzi sobie z nią inaczej, o popularności, a jednak i o problemach, które dotykają każdego z nas. Nawet jeśli w przeciwieństwie do bohaterów jesteśmy ludźmi a nie zwierzakami (te wszystkie odniesienia do ich rasy, chodząca genialność”. W tym temacie niewiele się zmieniło. Piąty sezon jest jeszcze mocniej depresyjny i wprost idealny na jesienne wieczory (jeśli oczywiście chcecie dobić się jeszcze mocniej – nie polecam). Bohaterowie mierzą się z wieloma problemami. BoJack jest gwiazdą nowego serialu, Diane „szuka siebie” podróżując po świecie, Princess Carolyn myśli o zostaniu matką, a Todd… Cóż, Todd jest w swoim żywiole – to znaczy, szuka pracy i chce znaleźć takie zajęcie, w którym będzie dobry. Jak zwykle dużo alkoholu, dużo wspomnień i rzeczy, które trzeba ogarnąć, żeby jakoś nie zwariować. Żadnego poprzedniego sezonu nie utożsamiłabym z ludzkim życiem jak ten, piąty. Momentów do pośmiania się jest może i mniej, ale w ogólnym rozrachunku jestem bardzo na tak i przez takie a nie inne zakończenie czekam na kolejny sezon.

JULIUSZ

 
 
Potrzebowałam jakiejś komedii. Polska? Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, przekonał mnie pan Mecwaldowski. Na szczęście nie żałuję decyzji wyjścia do kina (w końcu wyściubiłam nos z domu i łóżka).  Film opowiada o tytułowym Juliuszu, w rolę którego wciela się właśnie Wojciech Mecwaldowski. Mężczyzna mieszka ze swoim ojcem (Jan Peszek), który przeżył właśnie drugi zawał i jeśli nie zmieni stylu życia, może się to różnie skończyć. Julian junior z kolei prowadzi sobie u boku swojego ojca spokojne życie – jest nauczycielem plastyki w szkole, a jego hobby jest rysowanie. Monotonne życie jednego z Juliuszów do góry nogami wywraca Dorota, doktor weterynarii i od tej pory wszystko idzie… na opak. Tak naprawdę trudno określić jednoznacznie o czym „Juliusz” opowiada. Recenzje, z którymi się spotkałam, doceniały, że jest to dobra polska komedia, w której śmiejesz się i ten śmiech wcale nie wynika z twojego zażenowania. Bohaterowie są śmieszni, ich problemy realne choć z odrobiną fantazji i nawet powiem Wam, że te „przypadki” które spotykają bohaterów a widać, że są ukartowane, nie kłują w oczy. To już coś. Cała sala się śmiała,  ja się śmiałam, wspominam dobrze – obejrzyjcie, jeśli będziecie mieli okazję.
 

BONES

 
 
Leżąc w łóżku przed telewizorem przez dwa tygodnie, wkręciłam się w oglądanie Boneslecących na FOX-ie. Niejednokrotnie oglądałam wcześniej jakieś pojedyncze odcinki, dopiero orientując się, w jakim czasie lecą, udało mi się być na bieżąco (jeśli można mówić tak wpadając na sezon dziewiąty na dwanaście dostępnych). Serial, oparty na książkach kryminolog-antropolog Kathy Reichs (jednocześnie producentki serialu), opowiada o losach Temperance Brennan, antropolog, która pracuje w Jeffersonian Institute. Kobieta ma swój zespół specjalistów, z którymi rozwiązuje trudne zagadki kryminalne – a wszystko dzięki znajomości tego, jak rozkłada się ciało, co dzieje się z ludzkimi kośćmi. Nic ambitnego, niektóre odcinki i sprawy kryminalne wydają się być przegadane, ale dla kogoś kto lubi te klimaty oglądanie to sama przyjemność ?
 
Wrześniowym odkryciem okazały się podcasty Justyny z Krótki Poradnik Jak Ogarnąć Życie, które są krótkie, ciekawe (uwielbiam głos Justyny) i dostępne w aplikacji Podcasty na iPhone, Spotify i YouTube. Jeśli jej nie znacie, koniecznie musicie to zmienić ?
Mam nadzieję, że we wrześniu zobaczę więcej ciekawych rzeczy ? Obejrzeliście ostatnio coś fajnego?

Zobacz także