Cory Hendricks dochodzi do siebie po nieudanym  związku i wątpi w to, że kiedykolwiek znajdzie miłość. Aby urozmaicić sobie czas w liniach lotniczych Air Lingus postanawia zacząć bawić się w swatkę. Na czym to polega? Ano na tym, że skoro już rozdziela miejsca pasażerom, równie dobrze może im pomóc znaleźć swoją drugą połowę. Nie byłoby w tych jej intencjach może niczego złego gdyby nie fakt, że, cóż, zaczyna się bawić w szpiega. Jakoś przecież te osoby do siebie trzeba dopasować, a na pewno nie zrobi tego znając jedynie ich imię czy nazwisko. Czy sama Cory odnajdzie odrobinę szczęścia?
 
Mam z tą powieścią wielki problem. Może inaczej: nie wielki, a spory. Bo trochę takiej lekkiej powieści potrzebowałam, żeby się odstresować, nie myśleć i nie analizować. Ale jednak tak czy siak od lektury (jakiejkolwiek) czegoś się wymaga. Chociaż do stylu autorki, tego jak przedstawiła historię nie mogę się przyczepić,  tak do samej historii… No jakby nie rozumiem fenomenu.
 
Oczywiście żyjemy w takich czasach kiedy w pary łączą nas aplikacje czy strony internetowe. Swatanie zapewne też nie jest nikomu obce. Ten opisany w Miłości w chmurach pomysł  na początku więc nie wydaje się być taki zły. Skoro ludzie spędzają w samolotach tyle czasu, może nie jest głupim pomysłem by i tu szukać drugiej połówki. Wychodzę jednak z założenia, i to odczucie po przeczytaniu całej książki tylko się umocniło, że jednak wolałabym wiedzieć, że ktoś celuje we mnie strzałą amora. Cory, działając oczywiście z dobroci serca, chciała pomóc pasażerom tyle, że nie zadała im pytania czy tego potrzebują. Czy chcą, by ktoś narzucał się im w trakcie podróży swoim towarzystwem. W ogóle: skąd ona akurat ma wiedzieć, że dla kogoś stanowi to cel w życiu?
 
Nie wspominając o fakcie, że Cory, żeby jakoś połączyć ze sobą tych ludzi robiła research. Dosłownie śledziła tych ludzi, by dowiedzieć się o nich jak najwięcej a później dobrać adekwatnie do ich oczekiwań partnerów, współpasażerów. Czy tylko mnie to przeraża? Ja wiem, wiem, dobroć serca, czyste intencje, chęć szerzenia dobra. Ale serio??? Śledzenie w social mediach z danych zobaczonych w paszporcie? Swatanie kogoś, kto może sobie tego nie życzy??
 
Jako całość, Miłość w chmurach to naprawdę miła i lekka lektura w sam raz na letnie wieczory. Tyle, że pomysł, który naprawdę miał potencjał został według mnie tak spłycony, że po prostu byłam zażenowana, czytając to. A szkoda.

 

Zobacz także