Kwiecień, jak każdy miesiąc tego roku, minął niepostrzeżenie; dopiero prima aprilis, a tu majówka, niezbyt ciepła, trochę słoneczna, a jednak niekoniecznie zachęcająca, by opuścić ciepłe cztery ściany.
Pod względem książkowym był to słaby okres, bo przeczytałam chyba dwie, a może trzy książki. Liczy się jednak jakość, bo chęci jakoś sobie gdzieś zaginęły po drodze, i większą uwagę w tym miesiącu poświęciłam filmom i serialom (czego zaś zupełnie nie żałuję).
Spotify premium to niebo, a to jest proszę państwa dowód. Tyle dobrej muzyki w tym miesiącu, nowa Lana del Rey, Paramore… a w głowie i tak „Be mine” Ofenbach.
Nie miałam czego czytać, więc wróciłam do Harry’ego // jedzonko musi sie zgadzać// tak samo jak książki! // kojarzycie Willa Darbyshire? Wraz ze swoją dziewczyną, Arden, nagrywają podcast „Crush on my couch”, który serio polecam!
Jak mówiłam, nie przeczytałam w tym miesiącu za wiele // Płynna inwigilacja do pracy (aka pilna studentka), a Mitologia Nordycka ot tak, przy okazji.
Aaaaaaaa! Harry Potter z muzyką na żywo! Było rewelacyjnie!! Chyba przejdę się jednak na kolejną część w październiku……
Rozpoczęłam nowy serial „The Good Wife” i jestem w nim oficjalnie zakochana. Sądzę, że po jego obejrzeniu na bank mogę iść na prawnika! // Co śmieszne, znajduję w tym serialu wielu znajomych aktorów, i przeżywam dziwne deja vu // A tu oglądane w doborowym towarzystwie „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”
Wotum nieufności // Podróże małe i duże // odkrywanie Harry’ego
To by ten czas, w którym myślałam, że „lato” zadomawia się na dobre, a tu jednak nie…
Te pilne studenty, to zamiast się uczyć, to tylko chodzą i zdjęcia robią. Ops.
Tragedia opisana jednym zdjęciem? Brak internetu w święta. Rozumiecie powagę sytuacji?
Tradycyjnie nie robię planów na maj. Mam nadzieję, że zrobi się ciepło, że przeczytam dużo fajnych książek i uporam się ze sprawami uczelnianymi, które na razie od siebie odsuwam. Don’t worry be happy czy jakoś tak 😉