„Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym.” Regina Brett

zdjecie mojego autorstwa

Nawet w czytelnictwie są takie okresy, kiedy jakaś książka, bądź dany autor nie schodzi z tak zwanych „języków”. Wszyscy o nim mówią, wszyscy się nim zachwycają, a ty siedzisz i się zastanawiasz: czy warto? Z opinii innych, znajomych czy też nie, wnioskujesz, że tak: warto poświęcić chwilę tej książce. Czytasz. Ta historia ma dwa wyjścia. W pierwszym z nich, zakochujesz się w książce na tyle, że decydujesz się w najbliższej przyszłości sięgnąć po kolejne tej samej autorki/autora. Drugie wyjście to takie, w którym książka cię nie zachwyciła, i chyba podziękujesz. I ja te oba wyjścia rozumiem, bo nie zawsze coś, polecane przez wszystkich musi ci się spodobać. Polecam jednak by każdy, nawet ktoś, kto do tego sceptycznie podchodzi spróbował „Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym”, bo naprawdę – warto.
Nie jestem, i nigdy nie byłam fanką wszelakich poradników, po przeczytaniu których powinnam umieć „odnaleźć swoją drogę’, „znaleźć spokój ducha” czy bardzo oklepane już „żyć chwilą”. Wydawało mi się, że ludzie, którzy piszą takie książki, sami mają nie po kolei w głowie, albo najzwyczajniej w świecie chcą zarobić kasę, albo spełnić marzenie wydania książki. Bo poradniki przecież się sprzedają, każdy chce dostać receptę na to, jak szczęśliwie żyć, bez najmniejszego wkładu własnego.

 „Jesteś cudem” to zbiór inspirujących lekcji o tym, jak niewiele trzeba, by coś zmienić. To 50 felietonów, które obudzą w nas natchnienie. Choć każdy z nich jest zupełnie inną historią, zebrane w jednym tomie tworzą przewodnik pomagający dostrzec i docenić siłę zmian na lepsze – małych cudów. 

Rozpoczynając mój czytelniczy rok właśnie od tej książki, mam nadzieję, że o reszcie książek, które mi się uda w tym roku przeczytać, będę miała tak samo dobrą opinię. Bo, chcąc nie chcąc, muszę przyznać, że książka naprawdę mi się spodobała.
Nie jest to stereotypowy przewodnik/poradnik po życiu, który pokaże czytelnikowi ścieżki, które na poszczególnych etapach ma wybierać, którymi ma podążać. Wskaże te rzeczy, na które w pędzie życia nie zwracamy uwagi. Będzie trochę o pomocy tym, którzy jej potrzebują, o zdrowiu, które nadszarpujemy, a później, gdy je tracimy to nie wiemy, jak to możliwe, o tym, że w (znowu) w pędzie życia nie zwracamy uwagi na chwilę, która trwa, tylko myślimy o tym, co było albo o tym, co dopiero będzie.
Czasami, czytając miałam ochotę wyjąć notatnik i przepisać ważny cytat, ważną myśl, by mieć ją przy sobie i móc w nią spojrzeć, gdy nadejdzie taka potrzeba. Po chwili zrozumiałam jednak, że gdybym chciała to uczynić, niestety musiałabym przepisać… większość książki.
„Jesteś cudem. 50 lekcji jak uczynić niemożliwe możliwym” polecam jako dobrą lekturę, dobrą mantrę na to, by w końcu otworzyć swoje oczy na ludzi, którzy nas otaczają. Otworzyć oczy na życie. Zatrzymać się w tym szaleńczym gnaniu przed siebie i zastanowić się nad tą chwilą, która właśnie trwa, a która – gdy przeminie – nie będzie taka wspaniała. Po prostu nauczmy się żyć wolniej, lepiej… A przecież to takie proste!
Rrzeczywiście otworzyło mi te oczy. Na wszystko i wszystkich. Dlatego też, z czystym sercem, mogę polecić. Naprawdę, i nawet tym, którzy podobnie do mnie podchodzili do tego typu książek sceptycznie. Warto 😉
*książka przeczytana w ramach akcji „52 Book Challenge 2015”. Listę książek przeczytanych w ramach tejże akcji umieszczę w menu pod nagłówkiem.

Zobacz także