„historia pszczół” Maja Lunde

Jestem nudna w stwierdzeniu, że nie kręcą mnie książki na czasie. Staram się być silna w tym przekonaniu ale przyznaję – jest ciężko! Dlatego też, kuszona zewsząd pochwałami „Historii pszczół” stwierdziłam, że no dobra…

O czym książka jest zapewne wszyscy wiedzą. Historie dotyczące pszczół na przełomie kilkuset lat. Tak naprawdę jednak te tytułowe pszczoły, przynajmniej w moim mniemaniu, tworzyły raczej tło dla innych toczących się wówczas historii.
Internet rozpływał się w peanach na cześć samej książki jak i jej autorki. Przyznać muszę, że rzeczywiście książka ma w sobie „to coś” co sprawia, że pochłania się ją w tempie natychmiastowym. Opowiadane w niej historie zaś łapią za serce, ukazują coś czego może nie byliśmy w pełni świadomi, pokazują alternatywną przyszłość i przeszłość. Łapią za serce, ściskają żołądki….

… ale chyba arcydziełem bym tego nie nazwała. Miło spędziłam nad nią czas, polubiłam bohaterów ale nie poczułam tzw. „pyknięcia”, że oto nadeszła książka na którą czekałam całe swoje życie.
PS. Obronionam! 
Egzemplarz otrzymany dzięki uprzejmości 

Zobacz także