Giełda milionerów // Mariusz Koperski

Dwa lata czytałam Po własnych śladach, pierwszą książkę Mariusza Koperskiego i pamiętam, że bardzo mi się podobała. Nawet czasem sobie o niej przypominałam, zastanawiając się, czy kiedykolwiek doczekam się kontynuacji. Doczekałam! 😉 

W siedzibie zakopiańskiej fundacji prowadzonej przez małżeństwo milionerów znaleziono zwłoki mężczyzny. Ofiarą morderstwa jest Jan Lewcun, mężczyzna, który cieszy się powszechnym szacunkiem, może dlatego, że jest kierownikiem różnych miejskich instytucji. Śledztwo wszczyna oczywiście komendant Powiatowej Policji w Zakopanem, Sławomir Derebas, oraz jego przyjaciel, znany już z powieści Mariusza Koperskiego, Tomasz Karpiel. Ale dlaczego dochodzi do zbrodni? Czy chodzi o kontrowersyjną fundację, a może mężczyzna po prostu pojawił się w złym miejscu i złym czasie? A może jednak chodzi o coś innego, jakieś porachunki z przeszłości? Równie dobrze tam, gdzie wielkie pieniądze, mogą znaleźć się i wrogowie. Niespodziewanie policjanci otrzymują wskazówkę od tajemniczej osoby o pseudonimie Sprzątacz. Kim jest? Chce pomóc, a może podejmuje z nimi jakąś grę?

Podobnie jak w przypadku Po własnych śladach ostatnią rzeczą, jaką można powiedzieć o książce autorstwa pana Koperskiego jest to, że akcja pędzi przed siebie na łeb i szyję. Takie podejście do sprawy ma swoich zwolenników i przeciwników, ja znajduję się w pierwszej grupie. Nie wiem czy lubię skupiać się bardziej na emocjach bohaterów, ich wewnętrznych rozterkach, których mnóstwo przy okazji tak trudnej sprawy.

Trudnej, bo chodzi o osobę publiczną. Taką, którą wszyscy znali, niby szanowali, niby cenili za to, co robił dla społeczności. Niby robił dobre rzeczy, tak samo jak niby wszyscy go lubili i darzyli dobrymi uczuciami. No jakby powiem wam, niekoniecznie. Uwielbiam, jak w takich momentach wychodzą na jaw największe brudy z możliwych. Zupełnie jakby jeszcze pod ofiarą, która już poświęciła swoje życie, zapadała się cała ziemia, na której stoi.

Dalej nie ma co opowiadać; na jaw wychodzą kłamstwo na kłamstwie. Na światło dzienne wychodzą kolejne skrzętnie chowane pod dywan tajemnice. W tym wszystkim pojawia się jeszcze postać Sprzątacza, osoby, która śledzi policjantów, zna mniej-więcej przebieg śledztwa i znów – czemu ten ktoś to robi? O co tu chodzi?

Giełda milionerów to kryminał, może nie jakiś wybitny, ale jest bardzo okej. Znaczy wiecie, znów myślę tutaj o zaczerpniętym stylu z kryminałów skandynawskich. Jest trochę przydługawo, czasem monotonnie, ale jakby to wszystko jakoś się ze sobą łączy. Każda wzmianka, każda emocja, to wszystko w dalszym biegu wpływa na tempo i rozwiązanie dziwnej i skomplikowanej historii. A w tle Zakopane, koniugacje rodzinne, i kolejne kłamstwa i historie, które dotyczą nawet i naszych panów policjantów.

Chyba najwyższa pora wrócić do kryminałów, trochę się stęskniłam 😉

Zobacz także