Wiecie, dawno nie czytałam czegoś tak innego. Innego i wyjątkowego jednocześnie – jakby wszystkie książki do tej pory przeze mnie przeczytane zupełnie nie istniały. Jakby ta wspaniała i wyjątkowa powieść, która zmieni moje życie, miała dopiero trafić w moje ręce. Nie, nie przesadzam, choć widzę dopiero teraz, jak górnolotnie i dziwnie to brzmi. Naprawdę nie czytałam nigdy czegoś takiego.

W książce śledzimy jednocześnie losy trzech kobiet. Tyle, że zamiast na akcjach i działaniach skupiamy się na odczuciach i emocjach, jakie te sytuacje u nich wywołują. W „Czekaj, mrugaj” jest bardzo mało dialogów, większość to opisy stanu ducha, myśli, i wszystkiego co krząta się bohaterkom po głowach. Dlatego też wydaje mi się, że nie jest to powieść dla wszystkich.

Co to za typowa sytuacja – Sigrid tak bardzo próbuje zrozumieć, że wszystko powinno mieć jakieś znaczenie i jeszcze więcej znaczenia, ale jedynym zrozumieniem, jakie udało jej się osiągnąć, było zrozumienie dwojga oczu na odwrocie książki albo gwiazd nad górami nocą – uderza ją ta myśl, gdy tak siedzi z książką w rękach i ściany nagle wydają się ścianami, a sufit sufitem, jak to czasami bywa, gdy magia chwili, w której czujesz, że istnieje nadzieja, znika i pozostaje tylko to: ściany i sufit, i ściany. I sufit.

Sama na początku miałam bardzo mieszane uczucia, ba!, ja byłam bliska „rzucenia” jej, bo nie rozumiałam, o co chodzi, za bardzo nie byłam pewna, do czego to doprowadzi, no bo mówię – nic się tam nie działo. Skupianie się na emocjach bohaterów było mi oczywiście znajome z innych książek, ale chyba nikt do tej pory tak bardzo się temu nie poświęcił. Wiecie, co mnie jednak przy lekturze przytrzymało? Język i styl autorki.

Norweska pisarka, Gunnhild Øyehaug, naprawdę ma „to coś”, co sprawia, że nawet jak nie rozumiesz, nawet nie wiesz za bardzo o co chodzi, bo plątają ci się bohaterki (mają bardzo zbliżone, norweskie, imiona), to pochłaniasz to w trymiga. Nikt mnie nie rozumiał. Wszystkim w koło opowiadałam „jakie to jest dziwne!! Ja nie rozumiem, co czytam!”. Pytali, dlaczego to robię. „Zostaw to”. Nie mogłam. Bo bardzo się wciągnęłam w te piękne, długie zdania, które nie tylko otwierały przed nami świat bohaterów, którzy zmagali się ze swoimi problemami, ale w nas samych, czytelnikach, otwierały te emocje, o których istnieniu można sobie było nie zdawać sprawy ?

„Czekaj, mrugaj” zobaczyłam na Instagramie u Czytam bo lubię i spodobała mi się okładka. Pomyślałam, czemu nie. Nie wiedziałam, o czym to jest. Nie miałam żadnych konkretnych oczekiwań. A naprawdę miło spędziłam czas.

Zobacz także